[130]

[7 Dec 2014]

(...)
Żem półżywa.
Gdyż weekend obfitował.
Powiada Budda: 'Daremnie próbuje osiągnąć doskonałość ten, kto zaprzęga dzieci do prac okolicznościowych.'
Wpadka z kartkami świątecznymi i słoikami brokatu niewiele mnie nauczyła.
(A przecież wciąż jeszcze błyszczę i wydłubuję brokat spod paznokci.)
Uparcie idę poboczem zen. Na własne życzenie lezę w pokrzywy i tarzam się  w cierniowych krzakach.
Wychodzę z siebie i zamiast liczyć oddechy, dyszę.
Czasem żądzą mordu, czasem ledwie.
Fakt, że sąsiedzi z dołu odpalili choinkę w ogródku (patrz, kaczko, skomentował Norweski, każdy ma chyba taki Annual Rockefeller Center Christmas Tree Lighting na jaki zasłużył), skłonił mnie by wyjąć  stolnicę i zaprosić dzieci do współudziału.
Tak mi się atmosfera rzuciła na mózg.
Trzydzieści osiem pierników póżniej, edycja bardzo limitowana moją psychiczną wytrzymałością, odesłałam progeniturę przed telewizor, a ciało swe słabe złożyłam na kurhanie z mąki, gotowa na ostateczne namaszczenie lukrem.
Długo sobie nie poleżałam, bo PandeMonia sprowokowała poetry slam (poetry sram?) iżeśmy lżyły się poezją póki nie zamknięto baru.
(Lżenie rymem jest szalenie wyczerpujące.)
Robótka wygenerowała w mej skrzynce pocztowej półsetki wiadomości, ciepłych, czułych i wymagających responsu. Ten respons utrudnia niemowlę, które odkąd wyprostowało nogi, nieustannie odtwarza Kate Winslet na dziobie Titanica.
(Choć Robótka wciąż świeża to raduje się serce, że nie znalazł się jeszcze żaden malkontent.)
Niemowlę, powiadam, utrudnia odrabianie zadań domowych z języka.
Tedy Norweski wyprowadził niemowlę. Razem z Dynią zasiadłyśmy przy biurku. Dynia przy sztalugach, ja przy słownikach.
Dorabiałam aktualnie podpisy do ilustracji, gdy Dynia rzuciła okiem i dostrzegłszy moje wahanie, pyknęła paluszkiem w obrazek: 'Hier, Spazierengang gehen' a podawszy tym samym prawidłową odpowiedź z czarownym Wurstiańskim akcentem pozostawiła mnie w szoku pourazowym.
To są te chwile macierzyńskiej tortowej wisienki.
Ten moment, gdy człowiek przyłapuje rozum i rozsądek in statu nascendi we własnym potomku.
Ten moment, który wynagradza szarpaninę pod wieszaczkiem, sceny dramatyczne w tramwajach i ujemne IQ przedstawiane w kontaktach z psychologami i służbą zdrowia.

(...)
Wątek świątecznych dekoracji. 
[i] Edycja limitowana.

[ii] Listonosz wniósł wczoraj na piętro przesyłkę. Pod pierwszą warstwą papieru, kryło się pudełko z wiele obiecującym napisem ‘hunting & outdoor’.  Wewnątrz pudełka – cztery słoiki. Sposób unieruchomienia słoików w paczce przypomniał jako żywo, sceny z westernów, gdy broń szmuglowano między okładkami Biblii, alboteż sceny z kryminałów, gdzie policja obrysowuje zwłoki.  I tak oto, mamy adwentowy kalendarz, słoik małmazji na każdy tydzień, a nadto Biskwit docenił  szczodrą dostawę styropianu. ESD, czyli Eksperymentalne Słoiki Dżemu, rozsypały mnie na bozony. Mrau!

[iii] Lajfstajl, dizajn i architektura.
Budynek mieszkalny w Pekinie, znaleziony pod śmietnikiem, przemalowany przez Bebe i Wiewióra  na zamówienie Dyni na kolor ‘wściekła i niekompatybilna z niczym fuksja’, a wczoraj przeludniony bohaterami pozytywnymi i negatywnymi.
Mikołaj miał w tym roku z górki.
Zdjął z szafy i ustawił pod ścianą.
Potem ze zgrozą obserwował przyrost demograficzny.


©kaczka
10 comments on "[130]"
  1. ESD!!!!!!!!!! ZUZANKA LOVE!!!!!

    Pierniki bardzo profesjonalne wam wyszły. Nawet Mysz w geście papieskim jest! Fanfary!

    A co do Pekinu - wychodzi na to, że Wiewiór boi się Ciebie bardziej niż mnie. Mój Pekin nadal w Warsztacie i nie zanosi się na to, że szybko z niego wyjdzie. Co zwala się generalnie na mnie, bo podobno nie potrafię zdecydować się na kolor. A przecie Wiewiór wie, jak i PandeMonia, że kolor w Bebeżyciu to sprawa błaha nie jest.



    ReplyDelete
    Replies
    1. Znam ośmioletniego geniusza, co to i sam sobie zabawę na kilka godzin wymyśli i olimpiady z matmy wygrywa, i książki zasysa w niepokojącym tempie, a czujny i wrażliwy jest jak zajączek. Jak pytanie zada to człowiek chce wziąć kij pielgrzymi i udać się piechotą do najbliższego tybetańskiego klasztoru po odpowiedź. I tenże cherubin przed przejściem do zerówki zdiagnozowany jako dziecko opóźnione w rozwoju.
      Dyńka też najwyraźniej wymyka się standardom.

      A fuksja to moim zdaniem niemal do wszystkiego.
      Bebe- akryl ście wałeczkiem?


      Delete
  2. Takie półki leżą u Was na śmietniku? O kraino mlekiem i półkami płynąca!

    ReplyDelete
  3. Obficie!
    I za pojedynek na rymy dla Ciebie i PandeMonii - Sza po ba!
    Ale od miejsca w którym ujrzałam Twe słabe ciało złożone na kurhanie z mąki - ciężko mi było cokolwiek przeczytać, bo linijki tekstu nie chciały podskakiwać w rytmie połaskotanej przepony.

    ReplyDelete
  4. Zacne pierniki, Pani Matko! I dary i kurhany i Dyńka wiwat!

    Sprostować muszę - To Ty, sklerotyczna Kaczko wciągnęłaś mnie, niewinną, w tę orgię z odkurzaczem! Ja sama w życiu motyką bym nie sięgnęła!

    ReplyDelete
  5. Ja to nigdy nie wiem, czy zapaść się pod ziemię ze wstydu nad mym lenistwem, czy tylko dumą serce smarować, że pławię się [czytelniczo] wśród takiego towarzystwa. Zapewne chodzi o to, żeście jeszcze młode i siły macie. Tak, o to;-)

    ReplyDelete
  6. Miałam robić w tym tygodniu pierniki z czeredą... hym... ?? mówisz...?? ostrzegasz...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja Cię ostrzegam. Jedną blachę z dziatwą. Resztę pod osłoną nocy :)

      Delete
  7. Półka i jej zawartość.
    Matko jedyna chyba powinnam się cieszyć, że moje dziecko dostępu do Inernetów nie ma, bo na bank musiałabym meble przemalowywać ;)
    Ona chyba oszalałaby z radości na widok tego zdjęcia! nie mówię nawet o radości w jaką by obfitowała po ujrzeniu tego na żywo.

    ReplyDelete
  8. Ja rozumiem,że piąta z lewej w pierwszym rządku to twoja podobizna się wypina dumnie?

    ReplyDelete