[11-12 Feb 2012]
(...)
Zzieleniała ledwie stoję.
Dwie sekretarki dyskutują, o której wolno mi w takim razie wyjść z pracy, by nie zaszkodzić krajowemu produktowi brutto i globalnym współczynnikom absencji.
Resztką pozieleniałej świadomości zauważam pewne pokrewieństwo procedur ze studenckim ośrodkiem zdrowia albo wczesną podstawówką.
‘Psze pani, rzygam, mogę iść do domu?’
Tyle, że wtedy dom był za rogiem, teraz jest sto kilometrów dalej.
Owijam się w kurtkę, wychodzę, w żołądku mam wszystkie morskie choroby świata.
I gdy sobie tak rzygam w toalecie pociągu klasy drugiej, to na myśl mi przychodzi, że się tak nie da.
Żyć.
Że dosyć.
Basta.
Że po dwóch latach kompletnie się wyczerpałam.
Skończyłam się.
Nie ma mnie.
Że to, że ktoś mógł mnie posądzić o to, że mam lat mniej niż dwadzieścia jeden to dlatego, że z permanentnego zmęczenia rozmazały mi się rysy.
Utraciłam ostrość.
A jednocześnie inna myśl mnie trawi, że i tak ciągle za łatwo, za prosto.
Mogłabym, dla przykładu być w ciąży i z definicji womitować sobie w codziennych podróżach.
Sto kilometrów dalej resztką sił wpełzam pod kołdrę, z delirycznego snu budzą mnie małe pierożki łapek na siłę otwierające mi oczy:
- PAAAAAAAAAPA! LOOOOK! MAMA POOOOORLY!
- A może faktycznie jesteś w ciąży, kaczko? – wspina się Norweski na wyżyny empatii.
Zapadam się w otchłań materaca.
Zamyka się nade mną kołdra.
Litości.
Litości i amnestii.
(...)
Między jednym a drugim rotawirycznym snem odnotowuję, że Dynia opowiada komuś w słuchawkę o tym, jak ‘mama poorly toilet BŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁEEEEEEEEEEEEEEEEEGH!’
Jak nic opowie o tym i jutro w ochronce.
©kaczka
(...)
Zzieleniała ledwie stoję.
Dwie sekretarki dyskutują, o której wolno mi w takim razie wyjść z pracy, by nie zaszkodzić krajowemu produktowi brutto i globalnym współczynnikom absencji.
Resztką pozieleniałej świadomości zauważam pewne pokrewieństwo procedur ze studenckim ośrodkiem zdrowia albo wczesną podstawówką.
‘Psze pani, rzygam, mogę iść do domu?’
Tyle, że wtedy dom był za rogiem, teraz jest sto kilometrów dalej.
Owijam się w kurtkę, wychodzę, w żołądku mam wszystkie morskie choroby świata.
I gdy sobie tak rzygam w toalecie pociągu klasy drugiej, to na myśl mi przychodzi, że się tak nie da.
Żyć.
Że dosyć.
Basta.
Że po dwóch latach kompletnie się wyczerpałam.
Skończyłam się.
Nie ma mnie.
Że to, że ktoś mógł mnie posądzić o to, że mam lat mniej niż dwadzieścia jeden to dlatego, że z permanentnego zmęczenia rozmazały mi się rysy.
Utraciłam ostrość.
A jednocześnie inna myśl mnie trawi, że i tak ciągle za łatwo, za prosto.
Mogłabym, dla przykładu być w ciąży i z definicji womitować sobie w codziennych podróżach.
Sto kilometrów dalej resztką sił wpełzam pod kołdrę, z delirycznego snu budzą mnie małe pierożki łapek na siłę otwierające mi oczy:
- PAAAAAAAAAPA! LOOOOK! MAMA POOOOORLY!
- A może faktycznie jesteś w ciąży, kaczko? – wspina się Norweski na wyżyny empatii.
Zapadam się w otchłań materaca.
Zamyka się nade mną kołdra.
Litości.
Litości i amnestii.
(...)
Między jednym a drugim rotawirycznym snem odnotowuję, że Dynia opowiada komuś w słuchawkę o tym, jak ‘mama poorly toilet BŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁEEEEEEEEEEEEEEEEEGH!’
Jak nic opowie o tym i jutro w ochronce.
©kaczka
Aleśmy się!
ReplyDeleteAleśmy się zsynchronizowały!
czasowo
blogowo
żołądkowo
emocjonalnie
Tym razem łączę się. Dosłownie.
ojacie!
Deletew zdrowiu sie laczmy lepiej.
:*
Zdrowiej Kaczko, zdrowiej.
ReplyDeleteMoże jakiś mini urlop bezwyjazdowy i bez gości, bez pośpiechu. W domu, w kapciach i z irish coffee
.
Pech,bo za rogiem wlasnie wyjazdowy. Walizki spakowane.
DeleteDomowy tez sie nie da, bo zewszad czyhaja paprochy i paproszki. szepca 'wstan, podnies nas, ogarnij...', a ja sie glupia daje nabrac.
Glupio, ze nie mozna odpoczac na zapas :-)
Zapisuje sie do tego klubu - cała noc i pół dnia rozmawiałam z Bogiem przez duży, biały telefon.Zdrowiejmy dziewczyny i nie dajmy się :)
ReplyDeleteSezon na enterowirusy, psia ich mac!
Deletemama pooooorly!
ReplyDeletezacytuję mą dzisiejszą niekulturalną rozmowę z koleżanką:
lejdi: ale mam dziś roboty. totalnie obsranie.
koleżanka: u mnie też. mam rotawirusa
kurtyna
Kaczko, może Ci te wyspy nie służą? albo te drożdże?
Nie sluza, oj jak nie sluza. Najwyzsza pora proklamowac wlasny kraj. Lejdi mi flage wylepi?
Delete:-)
trzymaj się Kaczko brzegu muszli, oby ten sztorm minął jak najszybciej :)
ReplyDeletePowiewam jak zagiel :-)
DeleteCzytam regularnie,zaśmiewam się, wzruszam :)
ReplyDeleteZdrowiej!
I daj znać, czy Ci się ten link otwiera :) https://plus.google.com/photos/109021157756061823589/albums/5844109706142808225?authkey=CPPNg_680Ke81AE
O rety, jaka cudna kaczka na kruchym spodzie-lodzie!
Delete:*
Dzieki!
to w ramach życzeń miękkiego lądowania z rotawir :)
Deletei nie dasz wiary, ale zdejmując ową myślałam o Tobie :)
Skromnie udam, ze nie daje wiary :-)
DeleteI tym bardziej sie z kaczki ciesze!
eee, bo to było tak: szli sobie alejką rodzice z dzieckiem, takim z metr dziesięć czy coś koło tego i dziecko owo z mamusią konwersowało po polsku, a z tatusiem po hiszpańsku (a rodzice między sobą rozmawiali po hiszpańsku); oni sobie poszli, a ja dalej rozmyślałam o znanych mi dwu i więcej języcznych dzieciach, i tak sobie stałam na mostku, mierząc obiektywem w ptaszki i czekając, aż się w polu ostrości zdarzy coś ciekawego - a tu nagle bach! i kaczka ląduje - no, to pomyślałam o Tobie i o Dyni :)
DeleteZDROWIA!!! WIOSNY! PRACY ZA ROGIEM! ;-)))
ReplyDeleteJesli za rogiem to wypada w zakladzie pogrzebowym, albo w szkole... No nie wiem :-)
DeleteYyyyy.... To ZA DRUGIM rogiem! Albo za trzecim. W każdym razie za tym właściwym! ;-)))
DeleteA może się weź napij kielonek mały z pieprzem- babcia mawiała że na rotawirusy działa :))Życzę rychłego powrotu do świata .Papatki
ReplyDeleteGulnelam. Bez pieprzu.
DeleteNa pochybel wirusom.
:*
Zdrowiej Kaczko!
ReplyDeleteZazdraszczam tej pieknej Kaczki :D
Na pochybel wirusom!
Jej. U mnie każdy rot powoduje wykupienie testów ciążowych z połowy miasta. :/
ReplyDeletePieprzówka. Jestem za! Się można ku zdrowotności wylogować dzięki temu.
tak wlasnie mialam, ale to gustaw byl w zalazku.
ReplyDeletenie ze rzyganie, ale objawy typowo grypowe - trzesiawka, bole miesni, ogolne rozbicie. stanelam naonczas przy biurku mej szefowej i zebralam o azyl (i mialam podobne jak Ty przemyslenia). przyszlam do domu, zapadlam sie w kanape i poczulam, ze mnie bola cycki. we lbie zapalila mi sie zaroweczka i resztka sil pognalam po test, pomimo, ze do spodziewanego okresu zostalo 5 dni. a jednak gustaw byl juz na tyle ugruntowany ze objawil sie bladorozowa kreska.
juz jako zygota byl okazaly ;)
kuruj sie!
no cóż... nie wiem, co lepsze... rotawirusy, czy ciąża.... życzę zdrowia - to najbezpieczniejsze życzenia :)))
ReplyDeleteNo i Kaczko sławna będziesz w zakładzie wychowawczym. A nie jesteś jeszcze? ;)
ReplyDeleteKaczko patrz:
ReplyDeletehttps://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=HT12YSgapHk
I śmiej się przeciwnościom w nos ;*
Puk, puk Kaczko, puk, puk - czas powrócić do narodu w kolorze innym, niż zielony.
ReplyDeleteJa czekam i 3m się;))))
Grachma
I jak tam? Wciąż nad muszlą? Czy to tan angielski wirus zimowy? Pozdrawiam i ziółka parzę:)
ReplyDeleteSie wrocilo. Zaraz sie opowie. Jeno oprac sie trzeba :-)
ReplyDeleteUff. Trochę straszno było...
ReplyDeleteWRESZCIE...
ReplyDeleteRien