[7-8 Dec 2012]
(...)
5:12
- Śpij srebrny Księżycu, idę do fabryki.
- Papa praca. Mama bett. – odpowiada Księżyc spod kołdry – Papa praca. Mama HOUSE!
(Zdradzasz ideały sufrażystek, córko!)
(...)
Zaczął się sezon, o którym nie wypada głośno mówić w obecności drobiu.
Pracownicze świąteczne fety i bufety.
W pierwszej parze pieczyste z indyka oraz brukselka.
(Brukselce grudzień też się dobrze nie kojarzy.)
Zjadłam wczoraj dyskretnie spoglądając na zegarek. Deser dokończyłam jedną ręką szukając rękawów kurtki. Jeszcze w papierowej koronie wbiegłam na dworzec. Pociąg spóźnił się minutę. Dzięki tej minucie zdążyłam.
Na stacji końcowej przejęłam Dynię. Norweski oddalił się ku swemu indykowi. Przez pola kartofli pobiegłyśmy na główny plac we wsi.
Pastor odpalił choinkę.
Muzykanci z Bremy zadęli w trąby.
Przebrani za Dickensa siermiężni kolędnicy z latarenkami próbowali śpiewać, ale maszynowy śnieg sypał im w oczy.
Dynia chciała tańczyć w zamieci, więc użyła choreografii kaczuszek pod Silent Night, Holy Night.
Pojawił się Rubenito. Popędzili oglądać choinkę. Zapadli się w błoto po kolana. Wrócili jako dwa utopce.
Jako Bonnie i Clyde napadli na budkę formatu wychodka należącą do Świętego Mikołaja, który jak to we wsi, przyjechał traktorem, a na nogach miał kalosze.
Nie wiem, skąd Dynia zna się na koniunkturze (wykłady w ochronce?), ale negocjacje ze Świętym prowadziła wzorowo.
- PIG BOX! – zażądała, gdy Święty nieopatrznie zapytał, co dziecina chciałaby w podarku miast zapchać paszczę cukierkiem i odesłać na koniec kolejki.
Pech, że wychodkowy Mikołaj był obłożony dekoracją z dużych pudełek, więc Dynia uznała, że należy jej się na cito.
Odrywanie od pudełka oraz fakt, że pudełko było atrapą zabiło w Dyni trochę ducha Bożego Narodzenia.
Nie na długo.
Pomogła filiżanka babyccino w nocnym barze, podział cukierczanych łupów z napadu na wychodek Mikołaja oraz demolka lokalu.
A potem szłyśmy przez noc trzymając się za ręce.
Świecił Księżyc i nikogo oprócz nas dwóch nie było na świecie.
(...)
- Darling, umiejętność jazdy samochodem nie ma niestety, żadnego związku z inteligencją. – rzekła mi dziś staruszeczka.
Biorę to za komplement, gdyż inne opcje są zbyt przygnębiające.
©kaczka
(...)
5:12
- Śpij srebrny Księżycu, idę do fabryki.
- Papa praca. Mama bett. – odpowiada Księżyc spod kołdry – Papa praca. Mama HOUSE!
(Zdradzasz ideały sufrażystek, córko!)
(...)
Zaczął się sezon, o którym nie wypada głośno mówić w obecności drobiu.
Pracownicze świąteczne fety i bufety.
W pierwszej parze pieczyste z indyka oraz brukselka.
(Brukselce grudzień też się dobrze nie kojarzy.)
Zjadłam wczoraj dyskretnie spoglądając na zegarek. Deser dokończyłam jedną ręką szukając rękawów kurtki. Jeszcze w papierowej koronie wbiegłam na dworzec. Pociąg spóźnił się minutę. Dzięki tej minucie zdążyłam.
Na stacji końcowej przejęłam Dynię. Norweski oddalił się ku swemu indykowi. Przez pola kartofli pobiegłyśmy na główny plac we wsi.
Pastor odpalił choinkę.
Muzykanci z Bremy zadęli w trąby.
Przebrani za Dickensa siermiężni kolędnicy z latarenkami próbowali śpiewać, ale maszynowy śnieg sypał im w oczy.
Dynia chciała tańczyć w zamieci, więc użyła choreografii kaczuszek pod Silent Night, Holy Night.
Pojawił się Rubenito. Popędzili oglądać choinkę. Zapadli się w błoto po kolana. Wrócili jako dwa utopce.
Jako Bonnie i Clyde napadli na budkę formatu wychodka należącą do Świętego Mikołaja, który jak to we wsi, przyjechał traktorem, a na nogach miał kalosze.
Nie wiem, skąd Dynia zna się na koniunkturze (wykłady w ochronce?), ale negocjacje ze Świętym prowadziła wzorowo.
- PIG BOX! – zażądała, gdy Święty nieopatrznie zapytał, co dziecina chciałaby w podarku miast zapchać paszczę cukierkiem i odesłać na koniec kolejki.
Pech, że wychodkowy Mikołaj był obłożony dekoracją z dużych pudełek, więc Dynia uznała, że należy jej się na cito.
Odrywanie od pudełka oraz fakt, że pudełko było atrapą zabiło w Dyni trochę ducha Bożego Narodzenia.
Nie na długo.
Pomogła filiżanka babyccino w nocnym barze, podział cukierczanych łupów z napadu na wychodek Mikołaja oraz demolka lokalu.
A potem szłyśmy przez noc trzymając się za ręce.
Świecił Księżyc i nikogo oprócz nas dwóch nie było na świecie.
(...)
- Darling, umiejętność jazdy samochodem nie ma niestety, żadnego związku z inteligencją. – rzekła mi dziś staruszeczka.
Biorę to za komplement, gdyż inne opcje są zbyt przygnębiające.
©kaczka
Moze jakos Mikolaj zachachmeci i prawko pod choinka sie znajdzie?
ReplyDeletePiekny ksiezycowy obrazek Kaczkowo - Dyniowy
Wydane na Kajmanach :-)))
Deleteod razu płaczę gdy czytam ,,i nikogo oprócz nas ...
ReplyDeleteAch nie placz! :*
DeleteO cholera, i ty staruszeczko? I ty?
ReplyDeleteI ona!
Deleteważne, że ma kogoś takiego jak Rubenito, który stoi za nią murem :))
ReplyDeleteA spacer z Tobą... zostanie długo w pamięci.. i Tobie i Dyni :))
Oj, chyba jedynie mnie. Dynia ma pamiec tyciutenka :-)
DeleteMy się przygotowujemy. Dziś na obiad była za przeproszeniem kaczka.
ReplyDeleteZ wlasnorecznie skonstruowanego piekarnika?
DeleteSzukamy rumu min. 53% ;-) Nie znajdziemy, bedziemy destylowac :-)))
Darling (hi,hi), tu nie inteligencja jest potrzebna, a automatyczna skrzynia biegow !
ReplyDeleteCudna swiateczno - ksiezycowa opowiesc :-)
Tak wlasnie mowie, tak mowie, a Norweski mi mowi, ze nie kupi.
DeleteTe chwile, kiedy wędruje sie trzymając w dłoni taką małą łapke są najpiekniejsze.
ReplyDeleteI gdy lapka wedruje. Bywa bowiem, ze sie zaprze i dalejze ciagnac, pchac, turlac... bo niesc ponad me sily!
Deletedarling, pozdrów staruszeczkę ode mnie. jej słowa pełne otuchy - miód na moje skołatane serce i plaster na wyrzuty sumienia (mikre, bo mikre, ale jednak). nie przebrnęłam. teraz wiem, że przeszkadzało mi IQ i muszę się pogodzić z faktem, że nikt nie jest doskonały. oraz że niektórzy są stworzeni, żeby to ich wożono ;) śmiem jeszcze dodać, że umiejętność prowadzenia samochodu coraz bardziej jest wprost proporcjonalna do braku wyobraźni. a tej niestety również mi nie brakuje. wiki królewna w karocach ps. przymierzam się do publicznej użytkowej jazdy konnej, być może to jest rozwiązanie? prawko nie potrzebne, koń sam się prowadzi... ;)
ReplyDeleteCzasami nawet przechodzi w niekontrolowany galop :-) To jest dopiero adrenalina!
DeletePrzypominam, ze konno mozna nawet po dwupasmowce. Przynajmniej u nas na wsi :-)
DeleteA i mnie Rodzona Matka powtarza, ze jak wynika z najnowszych badan naukowych, nie kazdemu pisane.
Ja sie nie zapieram, ale Norweski skapi na szofera.
Gdybym tylko umiała rysować, już byłby nocny obrazek z Dynią i Kaczką :)
ReplyDeleteJa tez!
DeleteWyslemy Bebe na nocny spacer z Dynia. Moze naszkicuje :-)
Darling, nie mogę się nie zgodzić ze staruszeczką po paru ostatnich wyczynach ;)
ReplyDelete