871-881

[22-31 Aug 11]


(...)
- Zorganizowałam nam tu takie maleńkie ciasteczko...– powiada z dumą Dynia (nadal wyłącznie mową ciała) i dźga przy tym w format A4 placka, który zdeponowała na talerzu. – ... gdyż nasze, matko, się jakby skończyło.
(Nasze było jedynie w rozmiarze A5. Na jeden kęs. Szkoda wspominać.)
Zorganizowała to ciasteczko przenosząc w dwóch paluszkach z cudzego talerza, mniemając, że nikt nie widzi.
Pulchny, drożdżowy, śliwkowy placek osypany cukrem i kruszonką.
- Córko – smrodzę dydaktycznie – to ordynarna kradzież! Nie kradniemy placków! Dalejże, zwróć ładnie placek regularnemu właścicielowi.
Na takie dictum Dynia rzuca się twarzą w placek, wypycha plackiem policzki, krztusi się, parska okruchami, dopycha ręką, sinieje, placek wychodzi jej nosem i uszami.
Reanimacja.
Nie trzeba zwracać placka, placek wygląda jak zwrócony.
Zwrócony, nie zwrócony.
Się przecież nie zmarnuje.
Siwe włosy, siwe włosy.

(...)
Wspina się.
Jak ona się wspina!
Jest brakującym ogniwem między małpiatymi a człowiekiem.
Mamy w domu gibona.

(...)
Samolot.
W samolocie można przechadzać się w tę i z powrotem.
Ad infinitum.
Dla Dyni to wyłączna opcja.
- Ta! – krasi (czasem) Dynia sylabą wyciągnięty jak drogowskaz paluch – Ta!
W tłumaczeniu a teraz biegnijmy obejrzeć tego przystojnego młodzieńca w pierwszym rzędzie. Po raz tysiąc pięćset dwa siedemset.
Młodzieniec miał dwanaście lat, blizny i strupy twardziela z deskorolką i rozkochał w sobie Dynię na zabój.
Ma Dynia wyraźne upodobanie do starszych młodzieńców.
Po mamuni.

(...)
Herr Klitzewinzig und der Wal.

©kaczka

Related Post:

  • [296][8 Sep 2016] (...)cdn.(To lecimy dalej o tej Polsce, chociaż ‘lecimy’ jest aktualnie i z wiadomych względów słowem tabu.) Każdy kto czyta Deszczowy Dom, wie, że to właściwie blog o… Read More
  • [298][17 Sep 2016] (...) Oczywiście (!) skleiliśmy również tutkę dla Biskwita. Tę za 14,99. Nie możemy przecież ryzykować, by Biskwit swoim rozczarowaniem storpedował dziś uroczystoś… Read More
  • [297][13 Sep 2016] (...)Niby suchy liść chrzęści pod stopą, niby można już sobie łamać nogi następując na podstępnie krąglutkie żołędzie, niby fauna zbiera się do odlotu, niby brunatne… Read More
3 comments on "871-881"
  1. Dla czternastomiesięcznej Maszki jedyną opcją w samolocie było skubanie owłosienia przedramion ( przyznać muszę - mocno włochatych) Włochów. Fascynacja nie dawała się niczym innym 'zagadać'..

    Dobrze, że jesteście!

    ReplyDelete
  2. kwestię starszych absztyfikantów mamy już omówioną...ze zdjęciem włacznie.
    Pan Maluśkiewicz rzucił mi się ostatnio w oczy na półeczce z dziecięcym designem - jako wspomnienie dziecięctwa. Sentymenty

    dingsy - u nas się mówi "taki dings" na określenie czegoś technicznego, trudnego do nazwania

    ReplyDelete
  3. > Anionka: milo wracac, gdy sie ciesza :-) skubanie Wlochow chyba nie po mamusi? ;-)
    > Hermi: omowiona i przyklepana :-) a wichajster? wichajster tez jest w uzyciu?

    ReplyDelete