851-853

[3-5 Aug11]


(...)
Kot za oknem.
Ryk, bo kot za oknem.
Otworzyć okno, zawołać kota.
Ryk.
Kot ma ochotę wejść przez okno do mieszkania.
Ryk.
Zamknąć okno.
Ryk.
Kot z nosem przyklejonym do szyby.
Ryk. Ryk. Ryk.
Otworzyć okno. Trochę.
Ryk. Ryk i buczenie.
Kocia łapa na parapecie.
Ryk.
Przegonić kota.
Ryk.
No to zawołać kota. Kici kici?
Ryk. Ryk. Łzy i smarki.
Zdezorientowany kot siup w krzaki.
Ryk.
Wołać pospiesznie kota. KICI KICI!
Ryk.
Zdjąć dziecko z parapetu.
Ryk. Rwanie włosów z głowy. Wycieranie nosa w dywan.
Postawić dziecko na parapecie.
Ryk. Brak kota. Brak kota. Przerażający brak kota!!!
Wyciągnąć kota z krzaków.
Ryk. Ryk. Ryk.
(Kot potrzebuje psychiatry.)
Ryk.
Z byle powodu.
Przez cały dzień.
Skondensowany ból dziecięcego istnienia albo fantomowe zęby.

(...)
- Dasz wiarę, że miejscowe dzieci nie przynoszą ze szkoły żadnych zadań domowych? – mówi Grupowa Chinka – Nie mogę się na zgodzić. – wygraża światu paluszkiem i wyciąga z siatek tomy ćwiczeń. Szlaczki, litery, cyfry, liczby, tabliczka mnożenia, algebra, geometria, ułamki.
(Przerabia w domu.
Z trzyletnim synem.)
Dam wiarę.
Czytam ich raporty dwadzieścia lat później.

(...)
Motto: Are you fasting?
Yeah, always eating fast.

Ramadan.
Ramadan nie jest dla miękkich.
Pości moja współpracownica, wstaje jeść o trzeciej w nocy, nawet wody się za dnia nie napije, a w przejściową falę upałów wychodzi ubrana w czarny płaszczyk i sine cienie pod oczami.
Męką jest patrzeć.
- Och, to tylko trzydzieści dni. – mówi, gdy w jej towarzystwie z poczucia winy dławimy się bułkami – A i tak najgorsze jest ostatnie pół godziny przed zachodem słońca.
Oraz nasze codzienne osiem godzin wizualnej tortury.

©kaczka
7 comments on "851-853"
  1. Z zartow slownych to znam jeszcze ten:

    - I'm on the seafood diet
    - ?
    - I see food, I eat it.

    ReplyDelete
  2. poszcza biedni caly dzien, po to zeby pozniej w nocy najesc sie tak ze prawie pekaja. Znam kilku takich:D No ale kazdy robi to co lubi. Ja lubie jesc o kazdej porze:)

    ReplyDelete
  3. Ale jak to? Nie ma zadań domowych? To co? Pół doby spędzają w szkole? Przecież ja ciągle u nas słyszę, że rodzice godzinami uczą się z dzieckiem, odrabiają razem prace domowe, żeby nie odstawało od reszty klasy! Nasłuchałam się od matki ośmiolatka, ile on zadań do domu przynosi i że wiekszość jest bez sensu, ale przynajmniej rusza głową, a nie ręką na myszce...
    Nie ogarniam co jest grane - bo potem trafia do mnie na zajęcia ciemnogród.
    A moje i chyba jeszcze Twoje pokolenie samo prace domowe odrabiało! W życiu mi nikt nie pomagał! Teraz to ponoć niemożliwe!

    ReplyDelete
  4. Where is the company opieki nad zwierzętami?
    A szkół zadających nie brakuje- brakuje środków na nie:)))

    ReplyDelete
  5. Bebos - znam takiego, co sam odrabia: 5 minut mu to zajmuje. Natomiast jego przyjacielowi, wraz z matką, około trzech godzin zlatuje na to samo. Nie ma reguł. No i nikomu nie dogodzisz jako belfer;-)
    Osobiście uważam, że zadania domowe potrzebne są. Bez nich nigdy bym do podręczników nie zajrzała... ale może to dlatego, że miałam dobrych nauczycieli i uważałam na lekcjach. Nie to, co niektórzy... I dla nich zadania domowe potrzebne są szczególnie:-)

    Daga - a tutaj jest miejsce na dokończenie rozgrywki

    ReplyDelete
  6. > Ahora: to nie zart! to Dynia!
    > Iwona: oprocz dyskomfortu, ktory odczuwam na widok sincow pod oczami i spierzchnietych ust (za oknem trzydziesci stopni, w pomieszczeniu pelnym lodowek i inkubatorow z piecdziesiat) to powazam samozaparcie, bo ja bym tam juz w pierwszej godzinie przyssala sie do butelki z woda. Co ciekawe, owa panna nie jest z jakiegos radyklanego odlamu, nie nosi chustek, niczym sie nie owija, ma zawsze pieknie utrefione wlosy i gustowny makijaz... ciekawe.
    > Bebos: nie wiem. moze to raczej kwestia, ze nie przynosza tyle, by zaspokoic chinskie poczucie obowiazku i samodoskonalenia?
    > Zoska: No do Eton to mi Dyni chyba nie przyjma :-)
    > Hermi: Poszukiwania planszy trwaja!
    Ja tez popieram zadania domowe :-)

    ReplyDelete
  7. Oj tam , oj tam:) No o zmianie pci przecaś nie mówimy ale takie Cheltenham? Mówisz, masz!

    ReplyDelete