623

[16 Nov 2010]
623.

(...)
Zwiedziliśmy żłobek.
Każde dziecko jak krąglutka, tłuściutka mikrobiologiczna pożywka.
Bronchit, glut, kaszel i smarki.
Żeby to skatalogować van Leeuwenhoek miałby zajęcia na lata.
Nie potrafię wybrać.
W żłobku jedna opiekunka na troje dzieci, u opiekunki maksymalnie czworo mikrych plus te wyrośnięte, dla których opiekunka rano i wieczorem służy jako świetlica.
Żłobek przestronny, u opiekunki metraż i wystrój wnętrza jak to u tubylców.
W żłobku karmią czekoladowym plackiem i fasolą, do opiekunki nosi się własne jedzenie.
Rano i popołudniem wszystkie opiekunki rozwożą starsze dzieci po szkołach, więc te mikre też wożą ze sobą po całym hrabstwie.
W żłobku cuchnie moczem.
U opiekunki włączony telewizor.
Żłobek jest droższy.
Opiekunka ma najlepszy raport Ofstedu stąd po Kornwalię.
Żłobek jest na drugim końcu wsi.
Opiekunka też.
W żłobku atmosfera przechowalni.
U opiekunki tłok.
Nikt w żłobku nie wyciągnął rąk ku Dyni, ani nie zajął Dyni rozmową, u opiekunki i owszem.
W żłobku Dynia się uśmiechała, u opiekunki wręcz przeciwnie.
Do żłobka chodzi Ewandżelina, do opiekunki – Rubenito-Zięcionito.
Żłobek jest otwarty przez pięćdziesiąt jeden tygodni w roku.
Cóż pocznę, gdy opiekunka popije śliwki surowym mlekiem?
Żłobek ma cherlawy ogródek bez zieleni.
Opiekunka ma trawę w ogrodzie i mówią, że widać ją na mieście, gdy spaceruje z dziećmi.
Żłobek czyni na temat każdego dziecka dzienne notatki w zeszycikach.
Opiekunka wpina notatki w foldery.
Norweskiemu podoba się wszędzie, Dyni w żłobku, mnie nigdzie.
Przede mną jeszcze dwie opiekunki.


©kaczka
10 comments on "623"
  1. Kaczka, Mój powiedział, cytata:
    -niech Ona przestanie latać po tej wsi i Dynię w końcu da nam ( Młody od razu micha od ucha do ucha ). Nie wiem jak wytrzymam bez włączonego telewizora ale się zobaczy. Ewentualnie ja mogę pojechać do nich oglądać. Tydzień u nas to jest to co dla Dyni najlepsze. Nie wiem tylko czy Dynia na twój widok ( to o mię niby ) się uśmiechnie i to mi teraz spędza sen z oczu.

    Widziałaś barana?

    ReplyDelete
  2. > Zoska: jesli ten plot, za ktorym mieszkacie jest w promieniu polgodziny od naszego, to bierzemy!
    Jesli nie, to musimy sie przeprowadzic!

    ReplyDelete
  3. Oddaję głos na opiekunkę. Bo ma ogródek i Rubenita. Rubenito zatroszczy się o Dynię.

    ReplyDelete
  4. Milo Cie znow znalezc...
    Wszystkie opcje beda bolesne .
    W naszym przypadku najlepiej sprawdzila sie Opiekunka ( do ktorej bylo "po drodze i niedaleko") a i dziecieciu mieszane wiekowo towarzystwo ,bardzo sie podobalo.

    ReplyDelete
  5. a moze jeszcze inna opcja - niania, ktora bedzie przychodzic do Was? - dla Dyni na wylacznosc?

    ReplyDelete
  6. Dla mnie jakoś oczywiste było, że żłobek, dopóki nie nastał czas ich zwiedzania - osłabłam na dźwięk gruźliczej aktywności kompletu niemowlęcych płuc, powtarzający się w każdej placówce...
    W końcu trafiłam na taki, w którym zdaje się, że jakieś dry Housy służą za odźwiernych, bo nie wpuszczają nikogo, jeśli wystąpią jakiekolwiek podejrzenia co do nieskazitelności jego stanu zdrowia. Wtedy pojawiło się pytanie bez odpowiedzi - coż pocznę z dziecięciem trafionym choćby przez katar sienny?
    Gorączkowe poszukiwania niani doprowadziły donikąd - z 38 kandydatek, swoje dziecko powierzyłabym dwu - tym zdecydowanie za drogim.
    W końcu trafiłam na dziewczynę, której trzyletnia córka nie dostała się do przedszkola i 'siedzi w domu z dziećmi'.
    Wady tej niani - dojazd przez korki (ale już opracowałam sprytne objazdy), TV nonstop 'on' (ale za to my nie posiadamy odbiornika, więc się może dziecko nie przesyci), serwowane menu (nieopatrznie zgodziłam się, by karmić moje, tak jak karmi swoje, do głowy mi nie przyszło, że to będą głównie parówki prosto z lodówki - tu jeszcze nie wymyśliłam środków zaradczych, wszelkie sugestie mile widziane).
    Zalety - nasza niania jest naturalnie ciepłą, pogodną, uważną osobą.
    I ta serdeczna troska, którą otaczany jest mój Maniuś, to jest to najważniejsze, o co mi chodziło.

    ReplyDelete
  7. mi zawsze sie wydawalo ze w zlobku lepiej, choc nie wiem czemu. Mowiac o opiekunce pewnie masz na mysli childminder,tak? Nie wiedzialam ze wychodzi to taniej. Wydawalo mi sie ze zlobki sa tansze, choc i tak strasznie drogie. U nas miesiac w zlobku kosztuje okolo £800.

    ReplyDelete
  8. > Tomaszowa: glos przyjeto :-)
    > Geemonika: dwa do zera dla opiekunki :-) witam!
    > Anionka: dochodzaca opiekunka zrujnowalaby nas finansowo. Rozwazamy operke, ale do tego Dynia musi podrosnac. Do zlobka i opiekunki mozesz przyprowadzac tu dziecko z glutem i bronchitem, bo przeciez tu wszyscy maja i glut i bronchit. Chronicznie.
    Do opiekunek nosi sie wlasne jedzenie to zaleta. Glowna wada jest to ciaganie maluchow dwa razy dziennie po calym hrabstwie, aby zawiezc i przywiezc do szkol inne dzieci. Robi to kazda z tutejszych opiekunek, wiec nie mamy wyboru.
    Opiekunka, z ktora rozmawialam dzisiaj wydala sie do rzeczy. Ech.

    > Iwona: az mnie korci zapytac, czy juz rodzisz? ;-) Zlobek - 40 GBP dziennie, opiekunka/childminder 3-4 GBP za godzine. Ceny umiarkowane, bo to wies. Wybor tez umiarkowany - zeby znalezc 38 kandydatek musialabym wies obleciec dwadziescia razy. Planuje wrocic do pracy na trzy dni w tygodniu, wiec pewnie cala pensje wydam na zlobek/opiekunke i dojazdy.

    ReplyDelete
  9. Ja widziałam żłobki berlińskie, gdańskie i szkockie - zaskoczyło mnie, że standard tych ostatnich był znacznie słabszy od pozostałych, a ceny znacznie wyższe.

    A czemuż to Dynia się nie kwalifikuje do operki? Ja kiedyś byłam an au-pair dziesięciomiesięcznej dziewczynki - było super, jedyne, co mnie gnębiło, to fakt, że mała była znacznie bardziej przywiązana do mnie niż do swojej mamy (równie bolesne dla mnie jak i dla matki), a ja jej pewnego dnia zniknęłam. W sumie to ona zniosła to dobrze, natomiast jej starsze siostry już nie - chorowały z tęsknoty. Pierwsze słowa jej o rok starszej siostry, kiedy je odwiedziłam 9 miesięcy po zakończeniu programu brzmiały:"you left me! you left me all alone!"

    ReplyDelete
  10. Bo tu obowiazuja lewostronne standardy :-) Ale podobno w norweskich tez glut na glucie.

    A w kwestii operki... nie mam sumienia sciagac tu na glucha wies operki do nierozmownego malucha.
    Niech Dynia zacznie artykulowac to sprowadzimy ognista Hiszpanke, albo blondwlosa Szwedke :-)
    Poza tym, mam nadzieje, wroce do pracy na trzy dni w tygodniu, wiec teoretycznie nie potrzebujemy jeszcze, aby ktos z nami (borsukami :-) mieszkal na stale.
    W dodatku pewnie, tylko operka z Japonii zgodzilaby sie spedzic rok w dziupli, ktora nasz agencik wynajmu nazywa - trzecia sypialnia. :-) Dla operki, jak nic, musimy sie przeprowadzic.

    ReplyDelete