614

[7 Nov 2010]
614.

(...)
Pięć miesięcy.
Położona na brzuchu Dynia obraca się jak kebap.
Wtedy, gdy ma na to ochotę.
Gdy nie ma ochoty, udaje, że śpi (choć jednym okiem zawsze skanuje okoliczności).
Myśli pewnie, że obwąchamy ją jak niedźwiedzie, potraktujemy jak padlinę i pójdziemy dalej szukać niewinnych ofiar gimnastyki dla niemowląt.
Pięć miesięcy.
Nadal uważa mnie za Trzech Tenorów i rozpromienia się, gdy zawodzę ‘Oh, The grand old Duke of York, He had ten thousand men...’ lub ‘Half a pound of tuppenny rice...’.
(Nieprzeliczone zasoby tutejszych nursery rhymes zawstydzają moje słowiańskie muzyczne dziedzictwo – Bogurodzicę, kotka na płotku i gwiazdkę z nieba.)
Pięć miesięcy.
Książka może być bez obrazków, ale słowa winny się rymować, a każdy z bohaterów mówić innym głosem.
Jak w filmach z niemieckim dubbingiem.
(Jaka szkoda, że nie mam pod ręką komedii Fredry, byłyby jak znalazł.)
Pięć miesięcy.
Dwadzieścia tygodni.
Dziś podciągnięta za ręce najpierw usiadła, potem wbiła pięty w dywan i wstała.


©kaczka
3 comments on "614"
  1. ten czas, czas obowiązkowego śpiewania przed snem, wspominam kiepsko:
    Ta Dorotka
    Autobus czerwony
    Ach śpij, kochanie
    Cztery słonie

    ALE pomagają kolędy i pastorałki, kórych przecież bezlik (byle mieć teksty) i czas odpowiedni.

    ReplyDelete
  2. > Iwona: duza cialem i duchem! :-) Czy cheese swirl mozna wykonac w domu? Czy istnieja przepisy?

    > Hermi: a oni tu maja bezlik takich zwyklych, nieokolicznosciowych, surrealistycznych (np. o lasicy, ktora wybucha), z pokazywaniem i bez... Zeby Dyni nie robic wstydu kupilam sobie sciage :-)

    ReplyDelete