610

[3 Nov 2010]
610.

(...)
Środa u Metodystów.
Metodyści podali do kawy (a jakże!) ogromny kłąb muślinowych, kolorowych szalików oraz szeleszczące arkusze srebrnej folii prawdopodobnie podprowadzone z Apollo 11.
Jeśli wniebowzięcie per se stanowi nadrzędny cel Metodystów jako grupy religijnej to  Dynia wyrobiła im dziś roczne normy.

(...)
Tuż przed wyjazdem z Republiki Federalnej pobiegłam do spożywczego i na oślep zgarnęłam z półek najprzeróżniejsze obiadowe fiksy.
Fiks do słonia, słoniny, koniny, wołowiny, wieprzowiny, drobiny, nakarmienia rodziny.
Wszystko Mindestens haltbar bis, Zutaten oraz Guten Appetit.
Dzięki temu od kilku dni gotuje u nas Herr Google Übersetzer.
Ze zmiennym powodzeniem.

(...)
Od tego, że już za pół roku muszę zostawić Dynię (z kim? gdzie? jak?) i wrócić do pracy, mam w żołądku coraz większy kamień.


©kaczka
6 comments on "610"
  1. A, rozszyfrowałam Was. Kawfka tu kawfka tam, Wy w tym robicie:
    http://www.youtube.com/watch?v=etdXm-wTbQk&feature=related

    ReplyDelete
  2. N. przywozi fix do lazanii i sos holenderski - zapas na rok i sezon szparagowy:-) (można bez buźki!)

    3/4 roku lepsze niż trzy miesiące naszych mam. Ale i tak beznadziejnie.

    ReplyDelete
  3. Czapka z glowy! Rozszyfrowalas. Wlasnie prawie na to dyplom mi opiewa :-)

    ReplyDelete
  4. Lepsze, bo to nawet nie 3/4 a caly rok i z mozliwoscia powrotu do pracy na pol etatu. Beznadziejne, bo wybor formy dalszej opieki nad Dynia jest jak wybor miedzy cholera a malaria. Ktorego scenariusza nie rusze - kanal.

    ReplyDelete
  5. Raz jeszcze przypomne ci - u nas macierzynski trwa trzy miesiace. Pol roku to morze czasu, tak sie na to zapatruj. Zobaczysz jaka bedzie samodzielna za pol roku:)Nasza mnie rano popedza. Siedze, pije herbatke, a ona przesyla calusy i mowi "da da mama". Czy li wystarczy juz, spadaj. ;)
    Hermi? W Polsce jest przeciez 5 miesiecy..., nie? Ominelo mnie cos?
    Loulou

    ReplyDelete
  6. Loulou, wiem. Dynia dzielna jest, a i wszystko, co robimy teraz, taka mam nadzieje, za pol roku pomoze jej latwiej sie do zmian zaadaptowac.
    Moj problem to poslednia jakosc tutejszej opieki nad takimi maluchami (o zwyczajach zywieniowych nawet nie wspominam). Nie chce Dyni oddawac li i jedynie na przechowanie i przetrwanie. Do wyboru mam zlobek o takiej sobie reputacji lub opiekunki, ktore zajmuja sie dziecmi w swoich domach. Tej, z ktora rozmawialam nie powierzylabym nawet karalucha.
    Licze zatem na jakis lepszy cud :-) Moze hrabstwo sie skurczy i przedszkole Montessori nie bedzie oddalone od nas o trzy godziny?

    ReplyDelete