619

[12 Nov 2010]
619.

(...)
Na świętego Marcina – placek i latarenki.
Na świętego Mikołaja – prezenty.
Na świętą Łucję – grzane wino i szafran.
Do tylu przyjemnych rzeczy przychodzi nam przykładać wagę dzięki Dyni.
- Czy do Łucji, w drodze wyjątku, moglibyśmy przykładać wagę o zmroku, nie o świcie – pyta Norweski argumentując, iż rzekomo nie wypada chodzić do pracy zionąc od rana grzanym winem.
Wiadomo, że tak naprawdę trapi go myśl o pobudce przed wschodem słońca.
Tak jak ekspektatywa podrzucania bobków renifera albo oklejania się brodą z polietylenowego włosia.

(...)
Za oknem sztorm.
Pod ręką znowu Camilleri w błyskotliwym przekładzie.
(Znowu, bo od połogu czułam nieprzeparty wstręt do wszelkich zbrodni, których nie popełniłam sama.
Nagle mi przeszło.)
Za oknem sztorm, w książce Sycylia.
Łatwo przewidzieć kto zabił, za południem Włoch nie przepadam, jeden Montalbano nie uratuje galaktyki, jednak przekład jest tak zgrabny, a didaskalia tak równo przycięte, że sięgam po kolejne woluminy i napycham się nimi jak kulkami popcornu.
Dziś pod tę Sycylię garnek makaronu i rozmrożone macki w sosie ze słodkich pomidorów i wina.
Do gorzkiej kawy coppa tartufo lub kawałek spongaty.
Ktokolwiek wymyślił Lidl, niech mu będzie sowicie odpłacone za solidną resuscytację kulinarnych wspomnień.


©kaczka
4 comments on "619"
  1. No to koniec z Wamy! Walę na te wszystkie dobrotki jak w dym. I sztorm lubię pasjami. Mogę się zasiedzieć.

    ReplyDelete
  2. Miałam to samo w każdej ciąży! Nie mogłam czytać NIC, co kryło w sobie jakąś tajemnicę, sensację, a nie daj Boże zbrodnię. A potem nic w ogóle nie mogłam czytać, bo zasypiałam po pierwszej stronie... ;-)
    I przysięgam, że zajrzę do Lidla. Już dłużej nie mogę TYLKO czytać. :-)))

    ReplyDelete
  3. > Tomaszowa: kazda kulka tluszczu w moich biodrach mowi 'idz do Lidla, idz do Lidla, idz...' :-)

    ReplyDelete