[338]

[6 Feb 2017]

(...)
Mówiono, że nie sposób rozwiązać problemu wszy głowowych. Gadzina ponoć uodporniła się na płonącą naftę, na posypkę z DDT, na rozłupywane o czerep izotopy uranu, na  glutaminian, na czosnek i na srebrne pociski.
Dzisiejszy dzień odmienia bieg historii ludzkości i zapisuje się polerowaną zgłoską w historii czynienia sobie ziemi i jej biomasy poddaną.
Oto dziś Dyrekcja placówki imienia Ofiar Holocaustu pokonała pandemię wszawicy!
W dwa dni!
TOT i KAPUT!
W dwa dni dokonała tego, czemu latami nie potrafiły sprostać najbardziej zaawansowane laboratoria chemiczne imienia Polopiryniona z Teb, czy  Aspiryniusza z Bajern!
Triumfalny pochód intelektu Dyrekcji rozpoczął się w piątek listem, który Dynia przyniosła ze szkoły. W liście tym Dyrekcja poinformowała o pandemii iskania, która wymknęła się spod kontroli.
Opis był apokaliptyczny, a do tego zdobiony odręcznym szkicem insekta.
(Jeśli ilustracja powstała na podstawie osobistych doświadczeń Dyrekcji to zaryzykuję, że nie tylko kot i Ripley uciekli z Nostromo. Twarzołap wydaje się być gustowną broszką w porównaniu z wszą z portretu Dyrekcji.)
Do opisu dołączona była ankieta, którą należało wypełnić, podpisać własną krwią i dostarczyć w poniedziałek rano razem z dzieckiem.
Na awersie tego papieru wartościowego, tego zyliarda dolarów w czystym intelekcie stało: zaklinam się na prochy przodków, niech szczeznę, niech mnie piorun trafi i niech mnie na miejscu połknie morderczy królik, jeśli łżę mówiąc, że moje dziecko nie ma wszy.
Na rewersie zaś: ja niżej podpisany potwierdzam, że moje dziecko ma wszy i zobowiązuję się zatrzymać je (dziecko oraz wszy) w domu, do czasu niemienia.
To, jak należało przypuszczać, od ręki rozwiązało sprawę epidemii wszawicy, albowiem zwrotność ankiet i odpowiedzi potwierdzających absencję wszy, szczególnie wśród rodziców pracujących zawodowo, wyniosła 120%.
Wyniosłaby i 150%, ale część kudłatych cherubiątek zapomniała lub zgubiła kartki na trasie dom-szkoła.
I tu Dyrekcja zmuszona była konsekwentnie dotrzymać danego sobie słowa i odmówić rzeczonym wstępu na lekcje oraz zawezwać telefonicznie rodziców do stawienia się po odbiór młodzieży.
Mastodonty, jak to katalogowe sześciolatki, mają szlaki pamięciowe tak długie i zawiłe jak metro z Młocin na Kabaty. Od biedy pomieści się tam czterysta imion kucyków Pony, jakaś lakoniczna asocjacja, który kucyk w jakim odcieniu, może adres sklepu z lizakami, może nawet kilka obscenicznych wulgaryzmów, ale urzędowy kwitek to już raczej pójdzie po torach piechotą. (Dodajmy jeszcze, że zapewne pójdzie w odwrotnym kierunku.)
Dynia mówi, iż najmniej uradowany był ojciec Eliasza, który jechał po syna dwie godziny ze Stuttgartu, żeby tę ankietę znaleźć przyklejoną do wewnętrznej podszewki tornistra.
A ponieważ Mastodonty bez kwitów z rodzicielskim podpisem należało odseparować i przeprowadzić oficjalny proces wydawania ich nadciągającym protoplastom, to do reszty, która nie miała wszy, ale miała kwity, zawezwano... TAK!...  panią od religii.
Nadal ewangelickiej.
Pani opowiadała dzieciom o rzezi niewiniątek.
(Diagnozuję syndrom zawodowego wypalenia!)

(...)
Myślę, że Szymon Słupnik po całej tej egzystencji na ograniczonym metrażu i pośród przeciągów, gdy już wyzionął ducha i gdy otworzyły się przed nim wrota raju all inclusive, musiał mieć minę taką, jak dziś Biskwit, gdy o poranku biegł ku drzwiom placówki krzycząc: EEEEEEEEEEEEEENDLICH!
Czuję się głęboko urażona.

(...)
Dynia wstaje o poranku i okazuje się, że spała na dwunastu klockach Lego. Biskwit wstaje, a ja na prześcieradle znajduję pięć śrubek i nakrętkę.
Dowód na to, że moje córki nie są księżniczkami, a Biskwit to prawdopodobnie nawet nie jest człowiekiem!

©kaczka
43 comments on "[338]"
  1. Jak ja lubię tak krótko przed północą tu zajrzeć :) A przy okazji zastanawiam się, kto z Was jest fajnieszy, czy Matka Dzieciom czy Dzieci Matki :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. To jest dylemat równy randze tego z jajem i (pardon!) kurą!

      Delete
    2. Salomonowo! Najfajniejsi sa Czytelnicy kaczki!

      Delete
    3. Nie zaprzeczę, w obawie linczu.

      Delete
    4. Przeczytalam: lanczu!
      Glodnemu lancz na mysli! :-)))

      Delete
  2. I nie zrobilas mu zdjecia, temu szkicu z Nostromo?!!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Otoz nie! Ale widok wryl mi sie na zawsze w wewnetrzna strone powiek!
      W tej wszy byly wszystkie starannie skrywane fobie ludzkosci!
      A poniewaz akurat jadlam, gdy Dynia plasnela mi ankieta i szkicem o zastawiony stolik to wpadlam w histerie i przekazalam ten obowiazek wychowawczy ojcu dzieciom. Nie odwazyl sie zaprotestowac.

      W domu grzyb, w szkole jak nie swierzb to wszy - do diaska, zoolog!

      Delete
  3. He he.
    Ponoć obraz wystarczy za 1000 słów. Ale w przypadku Kaczki to nie jestem pewna.
    Endlich laduje w moim kajeciku do niemieckiego, zaraz za tot i Kulhlschrank;-)
    Biedny Eliasz. A nie macie tam nauczyciela etyki? Polecam jakby co

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mniemam, ze Biskwit nas tu wszystkich jeszcze nauczy po niemiecku :-)
      Otoz, nie! Ku memu absolutnemu i nieskrywanemu zaskoczeniu mamy nauczycieli od wszystkich mozliwych religii, nawet od Sikhizmu, ale nie od etyki.

      Delete
  4. Rzeź niewiniątek powiadasz. W szkole. Ja bym się zadumała na miejscu Dyrekcji. :/

    ReplyDelete
    Replies
    1. - Dyniu - pytam. - A jak juz naszpani skonczyla opowiadac to co robiliscie?
      - Kolorowalismy!
      - Rzez?
      - Nie, boga!

      Zadumalabym sie rowniez na miejscu Arcybiskupa :-)

      Delete
    2. Och. Jakze jestem ciekawa tych kolorowanek.

      Delete
    3. Może im zabrakło czerwonej kredki.
      Ale, ale, co będzie jak pani katechetka przejdzie od teorii do czynów?

      Delete
    4. Kolorowac boga, dobre :D
      Pamietam jak dziecko siostry Borsuka (sorry, ja nie czaje tych oficjalnych nazw koneksji rodzinnych ;) mialo narysowac w zeszycie boga na tronie niebieskim, czy jakims tam siedzisku - tez wspanialy pomysl, nie?

      Delete
    5. Klusku, widzialam jedna przez przypadek. Utrzymana w estetyce Nostromo :-)Nawet trzy warstwy brokatu nie poprawily jakosci tego powidoku ze stajenki.

      Kapeluszniku, wtedy przekonamy sie, czy Dynia uwazala na zajeciach z samoobrony!

      Diable, to juz chyba lepiej rysowac nizli mechanicznie zapelniac kolorem plody czyjejs wyobrazni utrzymane w estetyce niemieckiego realizmu :-)

      Delete
    6. Bóg w estetyce niemieckiego realizmu, pod warstwą brokatu.
      Jak to sobie wizualizuję to mam ochotę na rzeź, nie koniecznie muszą być niewiniątka.

      Delete
    7. No niby tak (w kwestii tego samodzielnego rysowania) ale on sie pytal rodziców, jak ten bóg wyglada. I wez tu dziecku odpowiedz :)

      Delete
    8. Może rodzice powinni się wykręcić informacją, że nie mieli religii w szkole. Ja nie miałam. Chodziłam po zajęciach szkolnych ale tego nie trzeba dodawać i to nie będzie kłamstwo tylko dyplomacja.

      Delete
    9. Kapeluszniku, niemiecki realizm ilustracyjny jest wystarczajacym powodem do pociecia sie temperowka!
      Diable, fakt, na takie pytania odpowiadam zwyczajowym: a jak myslisz? (i potem gorzko tego zaluje!). Moze lepiej zostac przy: a zeby umyles, gowniarzu?

      Delete
    10. No to wyobraźcie sobie, ze już jest w gimnazjum pokolenie, ktorego kolorowanie Boga nie dziwi. Serio. Lekcje religii (od przedszkola) z nieodłącznymi kolorowankami.

      Delete
  5. bosz, jak ja bym chciała, żeby polska szkoła mogła kazać rodzicom zabrać do domu zawszone dziecko... ech, zawsze trawa zieleńsza u sąsiada.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wydaje mi się, że jakiś czas temu wpadło mi do głowy zdanie wypowiedziane na zebraniu w przedszkolu (to musiało być w takim razie bardzo jakiś czas temu), że na rozpoczęcie ekspedycji poszukiwawczej na głowach nieletnich potrzebna jest pisemna zgodna rodziców. Otóż i wystarczy, że jakiś jeden rodzic zgody nie wyrazi i tępione kunsztownie wszy na głowach innych dzieci znajdą sobie bezpieczny tymczasowy przyczółek nad czółkiem jednego szczęściarza... Perpetuum mobile...

      Delete
    2. Kalina, patrz, a tu nikt sie nie kwapi szukac. Tu wierza na slowo :-)
      Wersjo, zielensza, bo to dziecko wroci nastepnego dnia z kartka, na ktorej rodzic zaswiadcza, ze zadnej wszy na dziecku nie widzial. I o!

      Delete
    3. ciekawe, co by Wasza Dyrekcja zrobiła, jakby inni rodzice napisali oświadczenia, że widzą wszy na cudzym dziecku? bo u nas na jednym to jeździły wierzchem i na oklep, a szkoła nic nie mogła. w końcu chyba biedne insekty zmarły na chorobę cywilizacyjną, czyli z przeżarcia...

      Delete
    4. Nie wiem! Jest wsrod Mastodontow taki chlopina, ktory powtarza klase po raz trzeci i jest kozlem najofiarniejszym przy kazdej okazji. Chociaz strasznie mnie to oburza, gdy tak wszyscy i szkola, i rodzice go skreslaja z automatu to nie da sie ukryc, ze moja pierwsza mysl na haslo WSZY brzmiala: acha! to pewnie on!

      Dynia mowi, ze od tygodnia nie ma go w szkole, ale czy to przeszkadza zrzucic nan wine? A moze Dyrekcja ma jakas moc i wlasnie go odseparowali i posypuja DDT? A moze tradycyjnie udal sie na wagary?

      Delete
  6. W naszym przedszkolu wszy były cykliczną plagą. Chłopaki z kolei pijali przez jesień i zimę syropek z czosnku, miodu i cytryny i jakoś nigdy z weszkami nie zaznajomili się bliżej. Syropek można zagryźć żelkiem lub kabanosem, jak kto lubi, a z paszczy jedzie tylko przez pierwszy kwadrans, ale za to w aucie.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Syrop?!
      Tylko, kacza noga, target nie ten! Biskwit bylby pil! Dynia mdleje na widok zamknietego sloika miodu :-)

      Dawaj przepis!

      Delete
    2. Jeśli Dynia lubi perfumy to ja Trzeciemu pryskałam we włosy olejkiem z anyżku i w blond lokach nic nie zamieszkało. A mogło, akcja była :)
      A pachniał jak jedne cukierki z mojego dzieciństwa ....

      Delete
    3. Anyzek? Zewnetrznie?
      Ja mam co prawda fobie anyzkowa. W mlodosci zazylam ziolowa tabletke na kaszel i ona byla tak okropnie, okropnie, okropnie parszywa od anyzku, eukaliptusa i tysiaca innych ziol w nia wgniecionych, ze zazycie jej na miejscu w aptece zakonczylo sie pawiem gigantem. Tez na miejscu.
      I potem po kazdy paracetamol musialam do apteki na drugi koniec miasta, bo nie czulam sie w tej specjalnie popularna i lubiana.

      I zapach anzyzku wraca tym wspomnieniem. Ale skoro anyzek odstrasza insekty to moze poleje czerepy!

      Delete
    4. Może one też mają nań fobię :). Dwie max trzy krople -NIE LEJ! Już tyle powodowało, że rodzeństwo zgłaszało lekkie uwagi.

      Poza tym jak wychodził do przedszkola, to mroziłam poszewki, jak wracał to czapkę :). Generalnie zadziałało, kartka zniknęła i jakoś już było ok.

      Delete
  7. Ja to w ogóle sie dziwię, że wszy jeszcze funkcjonują, a może one się mutują jak grypa co roku? Jeszcze chwila a na głowach będą chadzały żywe wizje Dyrekcji!!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wszy w Polsze są chorobą chorobą społeczną tak jak gruźlica, wystarczy stanąć obok osoby chorej np. w kolejce do kasy w sklepie (czy już Was swędzi i kaszlecie?) ale w EREFENIE to kara Boska musi być. I nie ważne kim jest Bosek.

      Delete
    2. W EREFENIE! Na Wyspach BRY! Bosek to jakis bardzo msciwy gosc!

      Oraz od piatku WSZYSTKO mnie swedzi.

      Delete
  8. W ramach profilaktyki antywszowej nasącza(ła)m okolice skalpu dziecięcia zapachem drzewa herbacianego - z czterech fal epidemi, jak dotychczas tylko raz trzeba było użyć innych środków.

    ReplyDelete
    Replies
    1. (chyba powinnam uprzedzić, że to ma tak odrażający zapach, że wszelkie stworzenia żywe trzymają dystans, ale o dziwo, mojej małej, zwykle skrajnie nadwrażliwej zapachowo - to akurat pasowało)

      Delete
    2. Otoz przyznalam sie do tego na fejsbuku. Natarlam Dynie rzeczonym olejkiem i nie wiem, czy wszy to odstrasza, ale mam nadzieje, ze inne Mastodonty wystarczajaco, aby ich koafiury z potencjalnym zoologiem utrzymywaly dystans.
      Co rano plote tez warkocz. A kto mnie zna i kto zna Dynie, ten wie, ze bardziej nie mozna nas ukarac :-)

      Delete
  9. Dyrekcja okazała się "gieniuszem" językoznawstwa i postanowiła wykorzystać trik o nazwie "funkcja stanowiąca języka". Skoro sędzia może rzec "niewinny" i zmienić czyjś status z osadzonego na wolny, skoro ksiądz może rzecz "uznaję was mężem i żoną", i dokonać zgoła odwrotnej zmiany czyjegoś statusu, to Dyrekcja może rzec "wszy nie ma" i... stworzyć rzeczywistość, w której ich nie będzie. Szkoda, że Wasza szkoła mieści się w rzeczywistości równoległej do tej nowostworzonej.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Luuudzie, jak u Strugackich. To jednak byli wizjonerzy.

      Delete
  10. Luuuz! Zrobi sie Anszlus i juz bedzie ta sama rzeczywistosc!

    Swiat, mam wrazenie, nie docenia bojowej mocy slowa!

    ReplyDelete
  11. Funcja bojowa języka. Zanotowałam. Wypatruj poprawionych podręczników dla lingwistów.

    ReplyDelete
  12. Nieee nooo. W obliczu zagrożenia Rocheufortem i Wszą Głowową musisz dawać biuletyny częściej, bo na organa damy znać!

    ReplyDelete
  13. Przybijam piątkę z Twoimi córeczkami. Ta, która spała na resoraku.

    ReplyDelete