[3 Feb 2017]
(...)
(...)
To nie tak, że nie przeczuwałam.
Było wszak jasne, że Biskwit uda się do placówki, wytarza się raz czy dwa we włosie wykładzin podłogowych, gulnie ze wspólnego kubeczka, ktoś weń wytrze nos, ktoś się podzieli kabanosem...
Szwabskie Kluseczki, eksperyment biosfera, zamknięty układ ekologiczny, gigantyczna szalka Petriego, mutageneza in vivo – raj dla Kolumbów mikrobiologii.
No, ale przeczuwać, a doświadczyć to jednak bolesna różnica.
Ni trochę nie przesadzę, mówiąc, że zamknąć się w domu z chorym trzylatkiem trąci scenariuszem filmów s-f. Jesteś ostatnim członkiem załogi Nostromo i próbujesz bezskutecznie chronić się przed naturalną (no, bo przecież nie sztuczną), rozżaloną internowaniem inteligencją, która depcze ci po piętach i strzela w ciebie plazmą smarków.
Po trzech dniach uwięzienia czuję się właściwie jak bufet dla sępa.
Knajpa pod Prometeuszem.
All you can eat. Wszystkie rodzaje kaczego foie gras w cenie wstępu.
W całym Erefenie nie ma już chyba takiego telemarketera, który dzwoniąc do nas nie usłyszałby od Biskwita, że helouuuu helouuu tu Comtessa Monte Christo, matka zamknęła mnie podstępnie w wieży i nie pozwala realizować obowiązku przedszkolnego!
(Komunikat ten Biskwit emituje głosem tak nieszczęśliwym, że doprowadził już do płaczu kilka automatycznych nagrań oferujących nam kredyty bez pokrycia i ubezpieczenia od życia.)
W opinii Biskwita matka próbuje również zniszczyć jego obiecującą karierę someliera analgetyków bez skrupułów reglamentując dostęp do syropów przeciwgorączkowych i konkocji wykrztuśnych. Biskwit ogląda je pod światło, kręci kieliszkiem, wącha nakrętkę, uwalnia owocowe bukiety, degustuje i ocenia.
(Ibuprofen o smaku landrynek – wyborny. Destylat kodeiny o smaku syntetycznych truskawek – znakomity. Ale już taki paracetamol wyprodukowany przez Hexal i zdobiony aromatem estromalin niechybnie zbieranych przez Balladynę po laboratoryjnych śmietnikach to wyjątkowo zły rocznik!)
I być może ja też zmieszałam jakieś syropy, wylizałam dna kieliszków, dolałam sobie ginu do kodeinu, bo wydaje mi się, że wczorajszy dzień spędziłam na urodzinowym przyjęciu u pluszowej foki.
Były świeczki, konfetti i tort z mortadeli oraz chleba tostowego w filiżankach z rosyjskiej porcelany.
A w prezencie puszka sardynek, słoik kaparów i karton przecieru pomidorowego owinięte z uczuciem w chiński periodyk reklamowy.
(...)
U Mastodontów też szaleje zaraza.
Pani od religii katolickiej nadal nie zrosła się kończyna, pani od wuefów nie odkręciła kostka, wszyscy pozostali emitują zarazki gryp i nieżytów.
Opatrzność oszczędziła jedynie panią od religii ewangelickiej, ale ukarała ją w dwójnasób zastępstwem za wuef i religię katolicką.
- ... i tak jak ekumenizm jest bliski memu sercu, Norweski – rzekłam wczoraj po kolacji. – To jednak trochę się niepokoję treścią ewangelicką, bo Dynia tłumaczyła mi dziś, że Trzej Królowie chodzą po domach i kradną pieniądze, ale mają przy tym magiczny, samozastawialny stoliczek, który generuje pieczone kurczęta i piętrowe torty.
Na szczęście zanim wywołałam wojnę religijną, Norweski wydobył z Dyni, że po dwóch godzinach malowania kolędników na lekcji religii, na kolejnych dwóch godzinach wuefu, pani od ewangelickiej nie miała już na nic siły i przez dwie godziny czytała Grimmów.
To wyjaśniałoby fuzję.
©kaczka
(...)
Biskwit z motylkiem. Autoportret. (2017) |
(...)
To nie tak, że nie przeczuwałam.
Było wszak jasne, że Biskwit uda się do placówki, wytarza się raz czy dwa we włosie wykładzin podłogowych, gulnie ze wspólnego kubeczka, ktoś weń wytrze nos, ktoś się podzieli kabanosem...
Szwabskie Kluseczki, eksperyment biosfera, zamknięty układ ekologiczny, gigantyczna szalka Petriego, mutageneza in vivo – raj dla Kolumbów mikrobiologii.
No, ale przeczuwać, a doświadczyć to jednak bolesna różnica.
Ni trochę nie przesadzę, mówiąc, że zamknąć się w domu z chorym trzylatkiem trąci scenariuszem filmów s-f. Jesteś ostatnim członkiem załogi Nostromo i próbujesz bezskutecznie chronić się przed naturalną (no, bo przecież nie sztuczną), rozżaloną internowaniem inteligencją, która depcze ci po piętach i strzela w ciebie plazmą smarków.
Po trzech dniach uwięzienia czuję się właściwie jak bufet dla sępa.
Knajpa pod Prometeuszem.
All you can eat. Wszystkie rodzaje kaczego foie gras w cenie wstępu.
W całym Erefenie nie ma już chyba takiego telemarketera, który dzwoniąc do nas nie usłyszałby od Biskwita, że helouuuu helouuu tu Comtessa Monte Christo, matka zamknęła mnie podstępnie w wieży i nie pozwala realizować obowiązku przedszkolnego!
(Komunikat ten Biskwit emituje głosem tak nieszczęśliwym, że doprowadził już do płaczu kilka automatycznych nagrań oferujących nam kredyty bez pokrycia i ubezpieczenia od życia.)
W opinii Biskwita matka próbuje również zniszczyć jego obiecującą karierę someliera analgetyków bez skrupułów reglamentując dostęp do syropów przeciwgorączkowych i konkocji wykrztuśnych. Biskwit ogląda je pod światło, kręci kieliszkiem, wącha nakrętkę, uwalnia owocowe bukiety, degustuje i ocenia.
(Ibuprofen o smaku landrynek – wyborny. Destylat kodeiny o smaku syntetycznych truskawek – znakomity. Ale już taki paracetamol wyprodukowany przez Hexal i zdobiony aromatem estromalin niechybnie zbieranych przez Balladynę po laboratoryjnych śmietnikach to wyjątkowo zły rocznik!)
I być może ja też zmieszałam jakieś syropy, wylizałam dna kieliszków, dolałam sobie ginu do kodeinu, bo wydaje mi się, że wczorajszy dzień spędziłam na urodzinowym przyjęciu u pluszowej foki.
Były świeczki, konfetti i tort z mortadeli oraz chleba tostowego w filiżankach z rosyjskiej porcelany.
A w prezencie puszka sardynek, słoik kaparów i karton przecieru pomidorowego owinięte z uczuciem w chiński periodyk reklamowy.
(...)
U Mastodontów też szaleje zaraza.
Pani od religii katolickiej nadal nie zrosła się kończyna, pani od wuefów nie odkręciła kostka, wszyscy pozostali emitują zarazki gryp i nieżytów.
Opatrzność oszczędziła jedynie panią od religii ewangelickiej, ale ukarała ją w dwójnasób zastępstwem za wuef i religię katolicką.
- ... i tak jak ekumenizm jest bliski memu sercu, Norweski – rzekłam wczoraj po kolacji. – To jednak trochę się niepokoję treścią ewangelicką, bo Dynia tłumaczyła mi dziś, że Trzej Królowie chodzą po domach i kradną pieniądze, ale mają przy tym magiczny, samozastawialny stoliczek, który generuje pieczone kurczęta i piętrowe torty.
Na szczęście zanim wywołałam wojnę religijną, Norweski wydobył z Dyni, że po dwóch godzinach malowania kolędników na lekcji religii, na kolejnych dwóch godzinach wuefu, pani od ewangelickiej nie miała już na nic siły i przez dwie godziny czytała Grimmów.
To wyjaśniałoby fuzję.
©kaczka
Polewam!! Polewam!
ReplyDeleteWszystkich mieszanek swiata!
Kwicze zas nad "Pani od religii katolickiej". No bo przeciez, tak! tak!
A my tu tak przez samozrozumienie, ze jak od religii to wiadomo, ze od jedynej i slusznej.
#facepalm
p.s. Czy Biskwit zjadl motyla?
DeleteJak poucza lektura w Finlandii przyszedlby na zastepstwo ogrodnik (to z powodow niedofinansowania szkolnictwa). Jesli zjadl to zostawil jedno skrzydelko (cienka, fioletowa kreska).
DeleteKtóra hmm postać na obrazku jest motylem?
ReplyDeleteZarazki przedszkolne dokopały nam tylko przy Dziecku nr 1, Dzieci 2, 3 i 4 mają /miały rewelacyjne frekwencje. Chyba że są ferie (były poprzednie dwa tygodnie). Skoro bowiem Dzieci Szkolne mają wolne, to Dzieci Przedszkolne też je pobrały. Apelacji nie było. Zgodzili się pójść dwa dni, bo ja byłam w pracy wychodnej, a starsi na warsztatach.
Bebe - mieszkam w takim zakątku PL, że przymiotniki do religii też bywają konieczne:).
Ale fuzja jest cudna absolutnie. Brak mi tylko powiązań z WF - czyżby się obijali?
I ja mialam nadzieje, ze Biskwit sie otarl o wszystkie zarazki Dyni, ale rotacja mlodziezy ogromna, tuz obok Szwabskich Kluseczek grupa zlobkowa, ewolucja smiga jak zloto!
DeleteGorzej, ze jak zwykle powoli przechodzi na nas. (Tak, Bebe, wiem, wiem, witamina C!)
Motyl to ten po lewej :-)
DeleteReglamentarzysko Ty podla, jak mozesz stawac na drodze kariery i namietnosci!!!
ReplyDeleteSomelier konkocji wykrztusnych... No poezja!
To od tych bulek z puszki tak mi poezja szarpie watpia! Pokusicielko!
DeleteZjadlas za pózno (jak ja) czy po prostu za duzo? ;)
DeleteA z tym kuszeniem - no kochana, co zrobisz, taki zawód! :D
DeleteZa wczesnie i za malo! Cztery bulki na cala rodzine? ZA MALO! Ale to sie zle skonczy, bo nastepnym razem Biskwit wyjdzie z EDKA (Hauptcioteczka wymawia to jakos tak, ze przez cale zycie myslalam, ze to sklep marki ERYKA!)ciagnac za soba cala lade chlodnicza!
DeleteBiskwicie, czemu masz takie wielkie oczy? - Żeby lepiej ocenić barwę syropu.
ReplyDeleteBiskwicie czemu masz takie wielkie zęby? - Żeby lepiej poczuć nuty smakowe.
Tak mi się nasunęło po kontemplacji Autoportretu.
Zeby po to, zeby bardziej szarpac matczyna watrobe! :-)
DeleteChore dziecko w domu = zdwojona ilość wina w organiźmie matki! Przetrwaj!
ReplyDeletePS. Dwa dni po martyny urodzinach, swoje party obchodzi jej owca-pluszak, która ostatnio MUSIAŁA dmuchać świeczki (przypomniało jej się o 22)
Ale macie przynajmniej stala date, bo u nas urodziny foki to swieto tak ruchome, ze Usain Bolt nie dogoni!
DeleteWino w kroplowce!
Gdy choruje moje dziecko... zostawiam w domu drugie, zdrowe. To i mnie trzyma przy zdrowiu.
ReplyDeleteNo dobra, nie bijcie, trochę naciągnęłam fakty.
Mistrzu! A temu zdrowemu mowisz, ze zostaje ZA KARE? :-)
DeleteAromatem esrtomalin zbieranych przez Balladyne po laboratoriach mię ujęłaś. Mozevsobie te estromaliny dodam do słownika.
ReplyDeleteA moja odmawia tabletek. Rozgryzana wit C bez sensu wiedząc, w którym miejscu przewodu pokarmowego jest pobierana. Eee ale ja rowniez i w tych sprawach jestem lajkonikiem ;-) moze ma sens?
Jarecka -okrutnico ty ty.
To nie okrucieństwo, to instynkt samozachowawczy :)))
DeleteJarecka, tez bym zostawila Dynie, ale to takie uczciwe dziecko po tatusiu jest! Zaraz by naszpani powiedziala, co i jak, a znajac naszpania i jej regulaminy i paragrafy to mogloby odbic sie czkawka :-)
DeleteKlusku, nie wiem. Nie zazywam suplementow odkad Norweski w ramach szpiegostwa przemyslowego udowodnil, ze niektore nie zawieraja nic z tego, co stoi na opakowaniu albo o dziwo, zawieraja inne rzeczy. Tak samo nie pijamy napojow z zywymi kulturami, gdyz w tym wypadku ja udowodnilam, ze w wiekszosci to raczej sa on TOT i KAPUT :-)
Czyli wit C w pastylkach nie ma sensu? Tak cos przeczuwalam.
DeleteIde jeszcze raz przeczytac co podajesz Biskwitowi. Tym razem z wiekszym zrozumieniem ;-)
U nas od grudnia sztafeta infekcyjna drugie okrążenie rozpoczęte.
Pozdr. A.
Nigdy nie wierzylam w suplementy i "kulturalne" jogurty. Jak do tej pory, zyje bez nich. I zdrowa nawet jestem.
DeleteKlusku, zdania sa podzielone :-) Bebe wierzy w witamine C (ale niechze powie, czy pije, czy rozgryza?), ja wierze w przeznaczenie (historia zatacza kolo, czlowiek wraca do szkoly i przechodzi choroby okolodzieciece :-)
DeleteDiable, przybij kopytkiem! Czasem kupie dziecku, bo jojczy, ze wszyscy w klasie pija, ale okiem wyobrazni widze te kultury plywajace do gory brzuchami :-)
Dynia to niewiele straci, jeśli nie pójdzie na te cztery wuefy i trzy "heretyckie" ;-) religie. Ja internowałam na dwa dni Cierpliwą bo Wojna rozbiła poważnie łeb i musi siedzieć w domu przez minimum trzy tygodnie. Dłużej się nie dało. Miłość siostrzana też ma swoje granice.
ReplyDeleteDynia, mam taka hipoteze, wlasciwie niewiele traci opuszczajac zajecia szkolne :-) Acz, z drugiej strony, skad przynosilaby te urocze, niemieckie wulgaryzmy podsluchane od mlodziezy z zawodowki? :-)
DeleteWidzę to, widzę! Przyjęcie urodzinowe u pluszowej foki i tylko ona jedna nie czka syntetycznym fruktem i z godnością przyjmuje dary.
ReplyDeleteSytuacja stanie się alarmująca, kiedy Ty zaczniesz żalić się telemarketerom.
Oraz, jako żarliwa wielbicielka talentu Dyni dopominam się dzieła, po którym jakoby żadna z nas nie zapomni o samobadaniu piersi!
Wiem, wiem! Mam przerazliwe zaleglosci w okazywaniu sztuki!
DeleteFoka miala na glowie papierowa czapeczke i dmuchala swieczki tak mocno, ze nieomal opalila sobie wasy! :-)
Tak, tak, rządamy ilustrowania Dynią!
DeletePrzekaze Krolowej! :P
DeleteCiekawe, gdzie na świecie znajdują się zapasy kataru, który w najmniej odpowiednich chwilach jest umieszczany przez jakieś złe moce w cudownych noskach naszych dzieci...?
ReplyDeleteNie wiem, czy mozna o tym pisac publicznie. A jesli czytaja bioterrorysci? :P
DeleteMatka jako bufet dla sępa... Cudowne porównanie. Łaczę się w bólu.
ReplyDelete