[5-7 Nov 2011]
- Nic, zupełnie nic nie robiłem przez weekend. - oznajmił światu Hawajski.
I chwała Bo...
Przedwcześnie!
… zamówiłem indyki, i gicz cielęcą, i przepiórki, i bażanty, i pół prosięcia na dwudziestego szóstego, a kolejka u rzeźnika oplatała parking pięć razy…
(Noszę od świtu wyżłobiony w moim mózgu irytującym, tępym falsetem jadłospis świątecznego obiadu u Hawajskich.)
… a na śniadanie w niedzielę była jajecznica, i tosty, i szampanik...
Przy szampaniku pociąg wjechał na stację.
Wysiadłam.
Na szczęście.
(...)
Dynia znika w przedpokoju, gdy wraca ma w jednym ręku wszystkie egzemplarze swego odzienia, w drugim - większość obuwia. Nie jest Imeldą Marcos, ale nadrabia nosząc nasze.
- Go! - mówi Dynia, a jej akcent nie jest naszym akcentem.
Dynia idzie, wychodzi, przeciska sie pod drzwiami, albo przez skrzynkę na listy.
Go! Go! Go!
Za progiem jest fascynująca nieskonczoność.
Infinitum dróg, kamieni, psów, kotów, kałuż, dżdżownic.
W sobote nauczyła się biegać.
Odtąd dociera do infinitum pięć razy szybciej.
(...)
Ich Dynia, Nasza Dynia.
Dynia i Dynia (a właściwie Dynja).
To po Ich Dyni, Nasza Dynia jest Dynią. Częściowo. Znacząco.
Nasza Dynia nieco wstrząśnięta, bo Ich Dynia do niej w takich śpiewno-chropowatych narzeczach. W takich nikt jeszcze z Naszą Dynia nie rozmawiał.
Storasyster - lillasyster - zgrabnie obsadziła społeczną drabinę Ich Dynia, a Nasza Dynia podporządkowała się feudalnym układom w zachwycie, że oto taka duża, taka boska Ich Dynia chce zadawać się z maleńtasem.
Ich Dynia - nieomylny autorytet, wykładnia dziecięcych obyczajów, studnia mądrości, wieża piękności, wzór do naśladowania. Nasza Dynia - czeladnik najdzikszych wybryków.
Rozniosły nam zagrodę w proch, popioł i drzazgi.
Winnam zbierać, zgarniać, składać, a snuję się po zgliszczach.
Nie wiem od czego zacząć.
Wypada odnotować na marginesie, że Nasza Dynia zjada tyle, ile chuda ośmiolatka.
(...)
Opowiedzieli nam o szkole, do której chodzi Ich Dynia.
W tej szkole, raz w roku, najstarsza klasa leci do Nowego Jorku, by aktywnie uczestniczyć w posiedzeniu Rady Zjednoczonych Narodów.
Taka mała wiejska szkoła. Cały rok pracują nad rezolucjami.
W mojej szkole, wspominam teraz z pewną nostalgią, powiewem wielkiego świata był list od Dimy z Irkucka tranzytem przez Wiesiołyje Kartinki.
(...)
- Patrz, Norweski. - powiadam. - Już ze trzynaście razy mnie pocałowała. Och.
- Dziwisz się? Masz wąsy z dżemu.
[Kurtyna]
(...)
Okolicznościowo.
©kaczka
- Nic, zupełnie nic nie robiłem przez weekend. - oznajmił światu Hawajski.
I chwała Bo...
Przedwcześnie!
… zamówiłem indyki, i gicz cielęcą, i przepiórki, i bażanty, i pół prosięcia na dwudziestego szóstego, a kolejka u rzeźnika oplatała parking pięć razy…
(Noszę od świtu wyżłobiony w moim mózgu irytującym, tępym falsetem jadłospis świątecznego obiadu u Hawajskich.)
… a na śniadanie w niedzielę była jajecznica, i tosty, i szampanik...
Przy szampaniku pociąg wjechał na stację.
Wysiadłam.
Na szczęście.
(...)
Dynia znika w przedpokoju, gdy wraca ma w jednym ręku wszystkie egzemplarze swego odzienia, w drugim - większość obuwia. Nie jest Imeldą Marcos, ale nadrabia nosząc nasze.
- Go! - mówi Dynia, a jej akcent nie jest naszym akcentem.
Dynia idzie, wychodzi, przeciska sie pod drzwiami, albo przez skrzynkę na listy.
Go! Go! Go!
Za progiem jest fascynująca nieskonczoność.
Infinitum dróg, kamieni, psów, kotów, kałuż, dżdżownic.
W sobote nauczyła się biegać.
Odtąd dociera do infinitum pięć razy szybciej.
(...)
Ich Dynia, Nasza Dynia.
Dynia i Dynia (a właściwie Dynja).
To po Ich Dyni, Nasza Dynia jest Dynią. Częściowo. Znacząco.
Nasza Dynia nieco wstrząśnięta, bo Ich Dynia do niej w takich śpiewno-chropowatych narzeczach. W takich nikt jeszcze z Naszą Dynia nie rozmawiał.
Storasyster - lillasyster - zgrabnie obsadziła społeczną drabinę Ich Dynia, a Nasza Dynia podporządkowała się feudalnym układom w zachwycie, że oto taka duża, taka boska Ich Dynia chce zadawać się z maleńtasem.
Ich Dynia - nieomylny autorytet, wykładnia dziecięcych obyczajów, studnia mądrości, wieża piękności, wzór do naśladowania. Nasza Dynia - czeladnik najdzikszych wybryków.
Rozniosły nam zagrodę w proch, popioł i drzazgi.
Winnam zbierać, zgarniać, składać, a snuję się po zgliszczach.
Nie wiem od czego zacząć.
Wypada odnotować na marginesie, że Nasza Dynia zjada tyle, ile chuda ośmiolatka.
(...)
Opowiedzieli nam o szkole, do której chodzi Ich Dynia.
W tej szkole, raz w roku, najstarsza klasa leci do Nowego Jorku, by aktywnie uczestniczyć w posiedzeniu Rady Zjednoczonych Narodów.
Taka mała wiejska szkoła. Cały rok pracują nad rezolucjami.
W mojej szkole, wspominam teraz z pewną nostalgią, powiewem wielkiego świata był list od Dimy z Irkucka tranzytem przez Wiesiołyje Kartinki.
(...)
- Patrz, Norweski. - powiadam. - Już ze trzynaście razy mnie pocałowała. Och.
- Dziwisz się? Masz wąsy z dżemu.
[Kurtyna]
(...)
Okolicznościowo.
©kaczka
Jeśli mówimy o tym samym
ReplyDeletehttp://en.wikipedia.org/wiki/Model_United_Nations
to Mój Dynia Młodszy też jeździ jako reprezentant szkoły wiejskiej tyle, że obrady som we mieście pięknym zabytkowym, co go Rzymianie w wiekach poprzednich zbudowali, o rzut beretem od nas:, a przyjeżdża cały świat). Był już dwa razy w latach ubiegłych i bardzo wielce zachwycony. Poślę go jak obiecywałam w te swaty, w czasie odpowiednim, to i Dynie we wszystko wciągnie:).
nasza Daphne calusna nie jest. Mowie "daj buziaka", a ta sie usmiecha i odwraca glowe, albo ja odchyla zebym nie mogla jej pocalowac. Sprobuje z dzemem;)
ReplyDeleteokolicznościowa piromanka Dynia - jak znalazł na halloween
ReplyDeleteczy jesteś skazana na przedział/celę Hawajskiego? aborygeni tamtejsi nie dopuszczają zmian układu dup?
Uważam, że trzeba mieć na co ponarzekać, nie zmieniałabym przedziału.
ReplyDeleteJak człowiek nie ma na co ponarzekać, to sobie dziurę w całym znajdzie.
Poza tym, Hawajski mnie intryguje równie bardzo jak to Brytyjskie Poświecenie, żeby za wszelką cenę oddziaływać ze społeczeństwem i być uprzejmym aż po grób amen.
Zauważyłam, że w Anglii jakoś to łatwiej przychodzi i nawet Polak w Anglii innym jest. Po powrocie do PL jeszcze przez pewien czas też, a potem dogania nas rzeczywistość.
Wczoraj jakieś babsko samochodem jechało prosto na moje dziecko chodnikiem, który jakby tego było mało nie był chodnikiem przyulicznym tylko osiedlowym. Jak nas mijała to Samiec zapukał w szybę a ona zatrzymała się 10m dalej otworzyła okno i pyskuje, że ona mu zaraz nastuka. Po czym zajechała kolejne 5m i odkryła, że ten chodnik jest zamężny w tym miejscu ze schodami i musiała zawrócić i przejechać znowu obok nas. Opanowałam się ledwo chociaż miałam ochotę ciskać przekleństwami. Anglik by zapytał czy może jej pomóc odnaleźć drogę. Na bank. Jak oni to robią.
Hawajski rulez :) Pewnie bym uciekała od niego w realu, ale jak czytam, to kocham te teksty. A mam takiego Hawajskiego na parterze, detalicznie mnie on ci opowiada o swoim życiu. Czasem ciężko pojąc, bo zęby ma dwa, ale słucham.
ReplyDeleteO też takiego miałam, z pierwszego piętra. Opowiadał mi takie historie, że można było wiać z krzykiem, ale kiedyś powiedział: A wie Pani? Ja w swym życiu popełniłem wynalazek (wyszło z opowieści, że to była kartka z chronologicznie spisanymi datami ważnych wydarzeń w historii Polski) i płynnie z jednego zdania w drugie przeszedł mówiąc, że połamał rękę tej prostytutce co do niego do domu przyszła 200 000 ukradła, a ona mu za to podpaliła mieszkanie.
ReplyDeleteDziadek przygięty do ziemi o laseczce lat prawie 90 i takie opowieści.. Jak opowiadał mi to drugi raz, to wyszło, że te 200tys to w rzeczywistości 20zł. Opowiadał też, że napisał do prezydenta, żeby mu dał pieniądze, bo on chce bal zrobić i zaprosić wszystkie piękne damy z dzielnicy i Panią prezydent też, ale mu nie dał no.
Po namyśle to jednak nie Hawajski tylko stary wariat, ale urozmaicał nam szarą blokerską rzeczywistość.
Alez mnie ten tydzien wyssal, wymietolil i wyplul...
ReplyDelete> Zoska: mozliwe, ze o tym samym, nie wnikalam w detale, ale wynika mi, ze Ich Dynia chodzi do szkoly, ktora wymienia sie ze szkola w Bostonie i pewnie dlatego oni lataja na herbatki u Kofiego Annana, czy ktokolwiek tam jest generalnym. Dynie latwo wciagnac, wiec czekamy :-)
> Iwona: z Dynia roznie. Miewa rzadkie napady calusnosci (na przyklad, gdy probuje odwrocic uwage od ukladanie jej do snu). Zasadniczo najlepiej jednak jej sie udaje calowanie siebie w lusterkach. Stad i moje zdziwienie, ze tak nagle i seria...
> Hermi: okolicznosciowa na 5. listopada. Ochronka nie szczedzi rak, by dziatki byly na biezaco z kalendarzem. Na 11. Dynia przyniosla gigantyczny papierowy mak. Zachodze w glowe, czy mialam sobie go wpiac w klape? Z Hawajskim i przedzialem chodzi o terytorializm. Wsiadam szesc przystankow przed Hawajskim. Wagon jest przyjazny, podzielony na pol (bo czesc zajmuje pierwsza klasa), przez co mniej takich ktorzy chrapia, a ponadto jest objety strefa ciszy. To niech sie Hawajski przesiada... Bylam ciekawa, co stanie sie w sytuacji, gdy ktos mu zaanektuje stolik. Rozczarowanie. Poszedl dalej. Nie wiem jeszcze tylko, jak on to robi, ze zawsze jest pierwszy w drzwiach, a za nim z piecdziesiat osob w praworzadnej kolejce :-)
> Ruffe, dodo: pasjonujace tematy, i charakter anglikow, i sasiedzi z dolu... dorzuce trzy pensy, niech no sie tylko wyspie!