647

[10 Dec 2010]
647.

(...)
Zdążyć, zdążyć, zdążyć.
Pociąg.
Bank.
Nie zrealizują, nie podstemplują, bo nie wierzą unijnym stemplom.
Sklep.
Sukienka.
Zamienić.
Bluzka.
Dokupić.
Rajstopy dla niemowlęcia.
Które drze się i wije w wózku.
Sklep za sklepem.
Autobus.
W wózku piernik, dziecko i drewniana kaczuszka.
I dwa plastikowe nadmuchiwane bałwany na zamówienie.
Oraz komplet dzieł Doktora Seussa.
Na zamówienie.
Wpadam.
(y).
Przyjęcie w toku.
Świąteczne.
Dziatki się rozłażą.
Sausage rolls i cebulowe krążki.
Kroję piernik.
O! Imbirowe ciasto!
Nie protestuję.
Wymieniamy prezenty.
Autobus odjeżdża.
Norweski zapomniał kluczy do domu.
Pociąg się spóźnia.
Niemowlę odreagowuje.
Nie mam siły.
Jutro powtórka.

(...)






©kaczka

7 comments on "647"
  1. O Dyniowa Matko!!! Co za tempo! ;-))) Courage!

    ReplyDelete
  2. Jeny, gdzie TY byłaś???!!!
    Te leżące pokotem to się wybiera, czy jak?

    ReplyDelete
  3. > Tomaszowa: Tempo z zadyszka :-)
    > Zoska: Sezon, sezon na przyjecia swiateczne! Wybralam Dynie. Dynia przebrana za Piernik - najfajniejsza.

    ReplyDelete
  4. Kurcze, faktycznie niezle tempo! Niesamowita jestes... :)

    Pozdrawiam!

    ReplyDelete
  5. Najfaniejsza! Nawet od Elfa! Pisalam Ci juz, ze Jej z oczu Tobą patrzy! Widzisz juz to?

    ReplyDelete
  6. > Bea: Raczej zle zorganizowana skoro wszystko musialam zrobic w ciagu jednego dnia :-)
    > Bebos: Sie wie! ;-) Dostrzegam, ale zawsze mi sie wydaje, ze nie jestem obiektywna...

    ReplyDelete
  7. Niestety znam to z autopsji ;))

    ReplyDelete