601

[25 Oct 2010]
601.

(...)
Mróz.
Wychodzimy rano na świat pokryty szronem i oddechy zamarzają nam w powietrzu.
Potem znikąd pojawia się słońce i nagle jest złota jesień.
Suche powietrze i lepkie pajęczyny.
Poniedziałek.
W poniedziałki śpiewamy w bibliotece.
Pani biblioteczna rozmawia z Dynią w ojcowskim narzeczu.
Któraś z matek ma nawet z teutońskiego dysertację i tytuł.
Dynia ma to w nosie, fiksuje na pluszowej kolekcji trzody chlewnej, bo jak wiadomo Stary Donald farmę miał...
W Armii Zbawienia szukamy szklanego naczynia na zwleczone znad morza muszle.
(... które wysypują się z naczyń po czekoladowych sufletach.)
To za małe, to za duże, to za krótkie, to za.
Nagle jest.
Stare, ciężkie, na palec grube szkło krojone w falbanki.
Zakurzone w kącie sklepowej wystawy.
Intrygujący, nienormalny kształt.
- To forma do galaretki. – powiada staruszka-wolontariuszka i czar nieco pryska.
Zabieramy formę do domu.
Będzie do wobbly-bobbly galaretki.
Po drodze ważymy Dynię.
Dynia uparcie trzyma się pięćdziesiątego centyla.
Sześć i pół kilograma.
Z tych kilogramów – moje bicepsy.
- Naprawdę? Naprawdę wciąż karmisz piersią? – dziwi się pielęgniarka, ta sama, która jeszcze tak niedawno dystrybuowała ulotki o wyższości pokarmów naturalnych nad proszkiem i kartonikiem ze słomką. – Może pora na butelkę? Lub kubek z dzióbkiem? Może odciągaj i mróź? Żebyś przypadkiem nie czuła się uwiązana i nieszczęśliwa i opuszczona.
Wyższość pokarmów naturalnych nagle okazuje się niższością w porównaniu z profilaktyką depresji poporodowej.
W ramach akcji prewencyjnej otrzymuję stosowną ulotkę.

(...)
Sprzedawca lodów, który dziś przyjechał na nasze podwórko, jest desperatem.
Albo niepoprawnym optymistą.


(...)
Dietetyczne upodobania tubylców są pasjonującym przedmiotem studiów.
Sądząc po zapotrzebowaniu na przepis najlepsza w sobotę była sałatka z ogórków.
(yyyyy... ogórki, sól, pieprz, cukier, winny ocet?)
Norweski jest wniebowzięty.
Sałatka jest jego sztandarową produkcją.


©kaczka
9 comments on "601"
  1. Jak mnie polozna zapytala w skzole rodzenia czy planuje karmic piersia to sie pierwszy raz strasznie zdziwilam.... no bo niby jak inaczej mialabym karmic?:) Okazuje sie ze tutaj wiele kobiet od poczatku karmi butelka. Ja nawet tego nigdy nie bralam pod uwage. Mam nadzieje, ze nie bede miala zadnych problemow z karmieniem piersia i bede nasze malenstwo karmic az do roku:)

    ReplyDelete
  2. Desperatem, niepoprawnym optymistą, albo... wspólnikiem lokalnego farmaceuty, który odkrył w magazynie zeszłoroczne zapasy Cholinexu... Bardzo możliwe, że lokalny laryngolog też jest zamieszany.
    łączę wyrazy szacunku,

    Sherlock Holmes.

    :-)

    ReplyDelete
  3. > Scherlock: cholinex? Paracetamol! Paracetamol na wszystko :-) Laryngologa tez skreslamy z listy podejrzanych, bo najblizszy to pewnie jest w Calais. Chyba ze to miedzynarodowy spisek. Z powazaniem, Watson

    > Iwona: Trudno im tu dogodzic :-) Nieslychana wygoda karmic piersia, choc przyjemnosc - szczerze? hmm... raczej taka sobie. Ale niech tam Dyni na zdrowie :-) Widzialam matki, ktore nosza przy sobie nozyczki, by otwierac kartoniki z mlekiem dla niemowlat i przelewac niepodgrzewana zawartosc w butelki. Mozna i tak. Ewolucja powinna przyuczyc ludzkosc do jak najwczesniejszego uzywania slomki. Obejdzie sie wtedy bez nozyczek i butelki.

    Trzymamy kciuki za mleczna produkcje, acz tak wylacznie na wszelki wypadek sprawdz, czy w Lidlu maja kapuste normalnych wymiarow :-)

    (W nawiasie... grecki tydzien w Lidlu sprzed tygodnia? Rewelacja! Mamy kilka ton ogromnych oliwek i najrozmaitszych przysmakow, o ktorych istnieniu nie mielismy pojecia. Zazdroscimy malej Fi kulinarnego dziedzictwa!)

    ReplyDelete
  4. U nas też, u nas też dopiero co był grecki tydzień w lidlu - oni tak transkontynentalnie?Odkrylam tą sieć niedawno, bo jestem konserwa - ale teraz juz co tydzien robie tam zakupy - przeróżne róznosci w okazyjnych cenach - co na dluzsza mete moze byc niebezpieczne - ale tylko tam dorwalam odkryte regaliki na moje sukulenciki - wobec czego kolekcja sie rozrosla i czeka z prezentacja na Ciebie - jest juz profesjonalna i tematyczna, jest co pokazac i opowiedzie o dziwach natury;-)

    ReplyDelete
  5. Aha, a muszelki w Twojej łapce to Crepidula - nekrytka...sie i to zbieralo w LO - swiatowa kolekcja tkwi teraz w pudlach - objaw patologii kolekcjonerskiej?;-)

    ReplyDelete
  6. Jak nic transkontynentalnie. Lidl ratuje nam tu zycie. Po pierwsze, jest tani, po drugie, ma rzeczy, ktorych daremnie szukac gdzie indziej: metne, bawarskie piwo, misie Haribo, bratwursty, cwikle, chrzan, Grzeski i soki Kubus :-)
    Popiskuje z uciechy na mysl o ogladaniu kolekcji.
    Crepidule wsypalam do szklanego naczynia (drugie podjscie w Armii Zbawienia) i prezentuja sie calkiem niezle. Co ciekawe, musza chyba byc stadne, bo wystepowaly tylko w jednej czesci plazy :-)

    ReplyDelete
  7. sześć komentarzy - widziałam oczyma wyobraźni sążniste wypowiedzi o karmieniu, a tu - Lidl! U nas dopiero w budowie, a najbliższy wchodzi w Schengen. Popylam do Biedronki:-(

    ReplyDelete
  8. He, he ukłony Hermiona -cały wątek ze zmróź należy podać na Matkach Polkach w UK to się dopiero położna dowi. Robote straci jak nic. Mąciwoda jedna.
    Oczywiście raryngolog w Calais doprowadził do łez nie tylko mię ale i mojego prześwietnego pierwszego męża co dostał już jakiś czas temu kartę czytelniczą.
    Młody zakupił dzisiaj dynię, a ja zaczęłam się martwić o Dynię. Może by ja na jakiś czas ukryć?

    ReplyDelete
  9. > Hermi: ... dla scislosci, o Lidlu, bezkregowcach i hodowli sukulentow. Karmienie piersia blednie przy mlecznej (sic!) czekoladzie za pol funta.

    > Zoska: my tez drzymy o Dynie! We wsi przyrost naturalny jest wysoki i jak nam caly ten przyrost zacznie stukac do drzwi domagajac sie cukierkow? Albo sie okopiemy, albo pora czynic zapasy. Uklony dla Przeswietnego Pierwszego! (Kazdy czytelnik na wage zlota.)

    ReplyDelete