[20 Sep 2017]
(…)
Nagle zmieniła się pora roku.
Jeszcze przedwczoraj w drodze do fabryki spod stóp pierzchały mi naładowane ultrafioletem jaszczurki, dziś nie ma już jaszczurek.
Są rude wiewiórki o wściekliczym spojrzeniu dźwigające plecaki orzeszków.
Skończył się turnus letni, zaczął się sezon wyborczy.
Z wszystkich dostępnych partii najbardziej rzuca mi się w oczy Alternatywa dla Heimatu, która prawdopodobnie w ramach wymiany międzynarodowej zamieniła się na mózgi z Faragem Nigelem.
Skutkiem tej wykonanej śrubokrętem i widelcem transplantacji, w krzakach, przez które brnę na poranną zmianę, zawisł plakat z gołymi, kobiecymi pośladkami.
Ta - excusez le mot - goła dupa w krzakach jest, tak tłumaczy mi Alternatywa, polityczną kontrofensywą dla modelu kobiety odzianej w burkę i symbolem walki o wolność, godność i niepodległość.
Jako, że przez te krzaki to tylko ja i wiewiórki, mogę zaryzykować opinię, że Alternatywie jeszcze nie udało się nas przekonać.
Alternatywę, taka ciekawostka, reprezentuje w regionie – tak głosi podpis pod pośladkiem - Herr Warzecha*, co w sumie uzasadnia hipotezę, że drugie pokolenie emigrantów chętnie się radykalizuje.
Nie tylko zresztą Herr Warzecha chwyta się w swej kampanii wyborczej niekonwencjonalnych środków. Ulotki Alternatywy odkryłam w rosyjskim supermarkecie, gdym przebierała w mrożonych pierogach. Sztab wyborczy kandydata o równie niemieckim jak Warzecha nazwisku, nawtykał streszczenia swego programu wyborczego (Obcy raus!!!) między kabanosy a ser tylżycki.
Zachodzę w głowę, czy to miała być groźba, czy desperackie poszukiwanie elektoratu, Herr Kuropatkin?*
(Poza tym, trochę za późno z tą kwestią czystości rasy i żeby tak obcy raus. W nowym roku szkolnym w klasie Mastodontów naszpan od angielskiego skatalogował języki nieurzędowe, których używa młodzież i wyszło mu... czternaście. Na dwadzieścioro wychowanków.
Semantyka się rozlała. Nie ma co żałować róż, gdy płoną rodzajniki.
Przypuszczam, że w tym roku to już na pewno wyrzucą Dynię z zajęć wyrównawczych z niemieckiego.)
Polityką zainteresowałam się w momencie, gdy okazało się, że Urząd do Spraw Przesiedleńców przyznał mi omyłkowo obywatelstwo honoris causa i kupon na udział w wyborach.
Czyli tydzień temu.
Kupon, na szczęście, nie jest ważny, stanowi konsekwencję imienia i nazwiska, których kombinacja jest dla urzędu najwyraźniej jeszcze bardziej niemiecka niż potomstwo Kuropatkina skrzyżowanego z Warzechą.
(O, na lewicę też nie mogłabym zagłosować.
Oni na plakatach piszą, że kochają dzieci i przyznają się do tego Comic Sansem.)
Na cóż mi zresztą polityka międzynarodowa, gdy biorę udział w zupełnie innych, emocjonujących zawodach organizowanych corocznie w okolicach września przez placówki edukacyjne.
Zawodach pod tytułem: Zorganizuj artefakt na czas!
Zorganizowałam już tak skoroszyt w kolorze, jak wynikało z notatek Dyni, ORANSCHE. Pojechałam po ten skoroszyt do sąsiedniego miasta stołecznego. Nie zdobyłam, niestety, maksymalnej ilości punktów, gdyż jak się okazało, skoroszyt – tak oceniła naszpani - nie jest dostatecznie ORANSCHE. Faktycznie, nie jest. Już w sklepie przeprowadziłam badania na szerokiej grupie respondentów i każdy deklarował inny odcień w skali Pantone. Niestety, pomarańczowsze wykupiono już w kwietniu.
Wczoraj o poranku, szukałam pędzli i kubła na wodę.
Teraz tropię w internetach biały trykot do pływania w Jeziorze Łabędzim. (Znalazłam w okolicach Newcastle.)
Przedwczoraj w popłochu kompletowałam strój nindży z czarnych kalesonów i antracytowego golfu, klnąc, że onegdaj pożałowałam na urzędowy mundurek.
Dziś pożyczałam od sąsiadów jabłko. (Martwa natura na zajęcia z malarstwa. Prawie tak martwa, jak cisza, która zapadła, gdy o świcie Dynia zapytała, czy aby przeczytałam w jej myślach, by wyposażyć ją w kwintal fruktów z hektara?)
A potem jeszcze, nadobowiązkowo, goniłam ślimaka, którego przysposobił Biskwit.
Biskwit przyniósł ślimaka z ogródka, ochrzcił, trzyma go pod poduszką i próbuje udomowić.
A winniczek z racji swej dzikiej natury próbuje uciec.
Raczej jednak bez powodzenia.
Myślę, że w końcu wybierze wewnętrzną emigrację.
Tak jak ja.
* zmieniłam nazwiska obu kandydatów, by nie przykładać klawiatury do ich promocji
©kaczka
(…)
Nagle zmieniła się pora roku.
Jeszcze przedwczoraj w drodze do fabryki spod stóp pierzchały mi naładowane ultrafioletem jaszczurki, dziś nie ma już jaszczurek.
Są rude wiewiórki o wściekliczym spojrzeniu dźwigające plecaki orzeszków.
Skończył się turnus letni, zaczął się sezon wyborczy.
Z wszystkich dostępnych partii najbardziej rzuca mi się w oczy Alternatywa dla Heimatu, która prawdopodobnie w ramach wymiany międzynarodowej zamieniła się na mózgi z Faragem Nigelem.
Skutkiem tej wykonanej śrubokrętem i widelcem transplantacji, w krzakach, przez które brnę na poranną zmianę, zawisł plakat z gołymi, kobiecymi pośladkami.
Ta - excusez le mot - goła dupa w krzakach jest, tak tłumaczy mi Alternatywa, polityczną kontrofensywą dla modelu kobiety odzianej w burkę i symbolem walki o wolność, godność i niepodległość.
Jako, że przez te krzaki to tylko ja i wiewiórki, mogę zaryzykować opinię, że Alternatywie jeszcze nie udało się nas przekonać.
Alternatywę, taka ciekawostka, reprezentuje w regionie – tak głosi podpis pod pośladkiem - Herr Warzecha*, co w sumie uzasadnia hipotezę, że drugie pokolenie emigrantów chętnie się radykalizuje.
Nie tylko zresztą Herr Warzecha chwyta się w swej kampanii wyborczej niekonwencjonalnych środków. Ulotki Alternatywy odkryłam w rosyjskim supermarkecie, gdym przebierała w mrożonych pierogach. Sztab wyborczy kandydata o równie niemieckim jak Warzecha nazwisku, nawtykał streszczenia swego programu wyborczego (Obcy raus!!!) między kabanosy a ser tylżycki.
Zachodzę w głowę, czy to miała być groźba, czy desperackie poszukiwanie elektoratu, Herr Kuropatkin?*
(Poza tym, trochę za późno z tą kwestią czystości rasy i żeby tak obcy raus. W nowym roku szkolnym w klasie Mastodontów naszpan od angielskiego skatalogował języki nieurzędowe, których używa młodzież i wyszło mu... czternaście. Na dwadzieścioro wychowanków.
Semantyka się rozlała. Nie ma co żałować róż, gdy płoną rodzajniki.
Przypuszczam, że w tym roku to już na pewno wyrzucą Dynię z zajęć wyrównawczych z niemieckiego.)
Polityką zainteresowałam się w momencie, gdy okazało się, że Urząd do Spraw Przesiedleńców przyznał mi omyłkowo obywatelstwo honoris causa i kupon na udział w wyborach.
Czyli tydzień temu.
Kupon, na szczęście, nie jest ważny, stanowi konsekwencję imienia i nazwiska, których kombinacja jest dla urzędu najwyraźniej jeszcze bardziej niemiecka niż potomstwo Kuropatkina skrzyżowanego z Warzechą.
(O, na lewicę też nie mogłabym zagłosować.
Oni na plakatach piszą, że kochają dzieci i przyznają się do tego Comic Sansem.)
Na cóż mi zresztą polityka międzynarodowa, gdy biorę udział w zupełnie innych, emocjonujących zawodach organizowanych corocznie w okolicach września przez placówki edukacyjne.
Zawodach pod tytułem: Zorganizuj artefakt na czas!
Zorganizowałam już tak skoroszyt w kolorze, jak wynikało z notatek Dyni, ORANSCHE. Pojechałam po ten skoroszyt do sąsiedniego miasta stołecznego. Nie zdobyłam, niestety, maksymalnej ilości punktów, gdyż jak się okazało, skoroszyt – tak oceniła naszpani - nie jest dostatecznie ORANSCHE. Faktycznie, nie jest. Już w sklepie przeprowadziłam badania na szerokiej grupie respondentów i każdy deklarował inny odcień w skali Pantone. Niestety, pomarańczowsze wykupiono już w kwietniu.
Wczoraj o poranku, szukałam pędzli i kubła na wodę.
Teraz tropię w internetach biały trykot do pływania w Jeziorze Łabędzim. (Znalazłam w okolicach Newcastle.)
Przedwczoraj w popłochu kompletowałam strój nindży z czarnych kalesonów i antracytowego golfu, klnąc, że onegdaj pożałowałam na urzędowy mundurek.
Dziś pożyczałam od sąsiadów jabłko. (Martwa natura na zajęcia z malarstwa. Prawie tak martwa, jak cisza, która zapadła, gdy o świcie Dynia zapytała, czy aby przeczytałam w jej myślach, by wyposażyć ją w kwintal fruktów z hektara?)
A potem jeszcze, nadobowiązkowo, goniłam ślimaka, którego przysposobił Biskwit.
Biskwit przyniósł ślimaka z ogródka, ochrzcił, trzyma go pod poduszką i próbuje udomowić.
A winniczek z racji swej dzikiej natury próbuje uciec.
Raczej jednak bez powodzenia.
Myślę, że w końcu wybierze wewnętrzną emigrację.
Tak jak ja.
* zmieniłam nazwiska obu kandydatów, by nie przykładać klawiatury do ich promocji
©kaczka
Godzina 21.02. -Mamusiu, muszę jutro do szkoły przynieść dwie cytryny i kilogram mąki, będziemy piekli ciasteczka.
ReplyDeleteA jakże, córko, a jakże... Bibułę jeszcze muszę kupić, bo na bank którymś wieczorem któraś córka wyskoczy z zapotrzebowaniem.
21:02 to dopiero zaawansowany poziom w grze. A dodajmy, ze u nas sklepy w niedziele zamkniete :P
DeleteW tym roku zamiast udzielać się w corocznej organizacji żłobkowych dożynek wybieram się do Ciebie. Uważam, że jest to plan genialny i cieszę się jak norka, że ominie mnie rzeźbienie rogu obfitości z dyni i darów lasu.
ReplyDeleteTrafiasz, ze przypomne z deszczu pod rynne. Festyn pod tytulem: Pilze oraz siedmiogodzinny wystep wszystkich rocznikow Jeziora Labedziego (pincet ojro za bilet od rodzicow) - przeznaczeniu nie uciekniesz! :P
DeleteMój starszy w minionym roku szkolnym w niedzielę o 22 zażyczył sobie drożdży :> Na szczęście sklep w pobliżu szkoły czynny jest od 6 rano :)
ReplyDeleteSzczegół, że jednak nie użyli tych drożdży przez najbliższy tydzień...
To samo bylo z plastelina. Tyle, ze nie uzyli jej PRZEZ ROK :PPP
DeleteAlternatywa dla Heimatu niestety zatacza coraz szersze i smielsze kregi - mam nadzieje jednak, ze w ostatecznej rozgrywce pójdzie na dno.
ReplyDeleteA jak slimakowi dano na chrzcie?
Ja bym mu dała Ghost in the shell.
DeleteNa chrzcie - rozbijajac mu skorupe butelka szampana - dano mu Franciszka Schnecke.
DeleteTyle mial z zycia :)
Byłam wczoraj na zebraniu, weszłam w miniaturową ławkę z miniaturowym krzesłem i przez 3h tak zdrętwiały mi nogi, że do auta szłam na kolanach. Oczywiście poza milionem kartek ze statutem, wytycznymi z oświeconej Oświaty, upoważnienń i innych ankiet, drugi milion tym razem już złotych to składki. Część naszych składkowych piniądzów idzie na ręcznik papierowy, papier do ksero, mydło w płynie, wodę i papier toaletowy (u Ciebie chyba w wyprawce to było? szkoła czerpie wzorce z zagramanicy ;)
ReplyDeleteOooo! Nie, nie kazali jeszcze wyskakiwac z mamony. O jedno ojro poprosili jedynie na ubezpieczenie. Ale za tydzien wywiadowka, wiec pewnie zazadaja.
DeleteI tylko jedna ksiazke musialam kupic, co kosztowalo mnie dziesiataka. Ponoc przeplacilam, bo kupilam w ksiegarni, a na czarnym rynku chodza taniej :)
Dobrze, zes przypomniala o tych miniaturowych krzeselkach. Juz wiem, ze to Norweski pojdzie na zebranie.
Pomarańczowsze - to słowo zostaje już ze mną na zawsze 🤣
ReplyDeleteI nie policze tantiemow :P
DeleteDziekuje Kaczko, ze Alternatywe i nazwiska jej najpierwszych wyznawcow jednak nieco zakamuflowalas.
ReplyDeleteMoj sasiad przed kazdymi wyborami probuje zniechecic swoj fanklub na fb do wyboru Alternatywy, robiac jej jednak reklame.
Niestety najprawdopodobniej beda miec te 5%... To i tak mniej niz polskie przerazajace 30 cos tam...
arbuz b.d.
Jedyny moj wniosek jest taki, ze ludzie nie wyciagaja wnioskow. A moze historia ma po prostu ograniczona liczbe scenariuszy?
DeleteTrzydziesci, powiadasz? Wow. Smutne wow.
Nno widzisz, żyłam w przekonaniu że tak wysoko jak nasze orły marketinigu to szybują tylko spece od promocji w krajach IV świata.
ReplyDeleteCo te wiewiórki sobie o nas pomyślą...
A skad, swiat jest pelen takich inzynierow percepcji. Natomiast, wiewiorki, co przyznam, dosc mnie uradowalo, zdefekowaly i na plakat i na portret kandydata.
DeleteKaczko, drobna uwaga. Nie goła dupa jest alternatywą - co prawo do gołej dupy. Ta sama goła dupa - w poniedziałek odzieje sie w garniturek i zapiętą pod szyje bluzeczkę. Skazana na burkę- tej możliwości już nie ma (koniec świata, żeby katole bronili gołych dup przed lewakami.... )
ReplyDelete"drugie pokolenie emigrantów chętnie się radykalizuje", a lista zradykalizowanych - w drugim, może trzecim pokoleniu - pokaźna, niestety jest (chociaż trudno sie wstydzić za kogoś - tylko dlatego, ze odziedziczył szlachetne nazwisko po dziadku, czy pradziadku, prawda?). Herr Pofalla, Herr Schipanski, Herr Nowak, Herr Luczak, Herr Koschyk, Herr Jarzombek....
Ale porozważajmy teoretycznie. Czy Alternatywa jest alternatywą dla rządzącej partii? To trochę jakby dyskutować - czy organizacja deklarująca sie jako przestępcza jest alternatywa dla organizacji która już liczne przestępstwa na swoim koncie ma. Trudny wybór, a raczej jego brak.
Mogę Cie jednak pocieszyć Kaczko. W systemie monopartyjnym - wygrywa zawsze jedna, właściwa partia. I nie ma to znaczenia - czy alternatywa jest czy nie jest alternatywą. Dla Jedynie Słusznej Partii - nie jest (i jeżeli cokolwiek przemawia na korzyść alternatywy to własnie to). I od jutra Bundesrepublik zostanie uszczęśliwiona czwarta kadencja partii CDUSPD pod egida der Mutter der Europa. I również nie ma żadnego znaczenia, czy tego życzą sobie jej obywatele.
Prosze, nie podazajmy w tym kierunku, bo to nie byl post polityczny. Byl to post o wiewiorkach, jesieni i o facecie, ktory uwaza, ze bohatersko broni praw kobiet plakatem, na ktorym kobieta jest przedstawiona jak kawalek miesa. Ze cel uswieca srodki? Moze komus uswieca. Mnie nie.
DeletePokoj, szachy, milosc!
Zresztą gdy już mówimy o radykalizacji drugiego i trzeciego pokolenia - pierwsza terrorystka Bundesrepublik to Kaźmierczakówna. Wstyd, ale trzeba jakoś z tym żyć.
ReplyDeletePola Katola
no to u nas tak: 22.05, baaardzo spóźniona kolacja, bo sprzątaliśmy po remoncie. "mamusiu, musimy szybko kończyć kolację i jechać do parku..." "yyyy???" "...bo ja miałem na jutro przynieść do szkoły liście jesienne." liście zebraliśmy rano po drodze do szkoły, nieco wymokłe po nocnej rosie, ale zadanie odhaczone.
ReplyDeletepoza tym u nas też były wybory lokalne - i chociaż teoretycznie możemy głosować, boć i rezydujemy tu legalnie, to jakoś nie chciało nam się rejestrować, bo wybór jakby między dżumą a cholerą. na naszą inercję mógł mieć wpływ fakt, iż na ostatnim grillu u proboszcza (proboszcz jest Brazylijczykiem wychowanym na najprawdziwszej farmie, takiego grilla nie uświadczy się w najlepszej restauracji...) zostaliśmy poddani przez jednego z gości intensywnej indoktrynacji, na kogo głosować i dlaczego, więc obudził się w nas wewnętrzny opór. opór wykazał zresztą również proboszcz, więc grill ku naszej radości pozostaje apolityczny :)
Takoz jak i blog kaczki :)
DeleteA jednak coś przeszkodziło Kaźmierczakównie w nieskrepowanym rządzeniu D`Ojropą - planowanymi (jak informowały sondażownie na 3 dni przed wyborami) 37% + 23%.
ReplyDelete"Bei der Bundestagswahl an diesem Sonntag kommen so viele OSZE-Beobachter nach Deutschland wie nie zuvor. Hintergrund des Besuchs sei aber kein Misstrauen ins deutsche Wahlsystem, sagt Michael Link... Er wertet den Besuch der Beobachter eher als Zeichen der Offenheit der Bundesrepublik.
Der Rekord-Umfang der OSZE-Missionen soll ein Signal für andere Länder sein, mehr Wahlbeobachter zuzulassen."
Czyli Kaczko, rekordowa ilość obserwatorów OBWE w czasie wyborów w Niemczech" nie jest wyrazem braku zaufania do wyborów w Bundesrepublik, lecz jej otwartości" oraz (najważniejsze) "sygnałem dla innych krajów", a Twój post
"nie byl polityczny...lecz... o wiewiorkach, jesieni i o facecie..."
(Naturalizacja- przebiega w tempie rekordowym Kaczko ;) )
"...ktory uwaza, ze bohatersko broni praw kobiet plakatem, na ktorym kobieta jest przedstawiona jak kawalek miesa. Ze cel uswieca srodki? Moze komus uswieca. Mnie nie. "
Oh, Kaczko, po prostu broni staroteutońskich wartości, gdzie jak wiadomo bez gołej dupy- dowcip nie jest śmieszny a sztuka nie jest wzniosła.
"Neue Deutsche" - dla jakichś chorych celów - postanowili bronic świata, w którym kawałek kobiecego mięsa - musi być zawsze dobrze zapakowany i jak na mięso przystało - nikt mu nie daje (nomen omen) -alternatywy.
To ja już wole gołe dupy, Kaczko. One jednak mają alternatywę.
ps. uważaj Kaczko, bo stwierdzeniem "... cel uswieca srodki? ... Mnie nie. " - otwierasz (biorąc za wzór elokwencje nadwiślańskich elit) "puszkę z paradowska" ....a to już są "igraszki z ogniem" jak mawiał Adam Prus.
Polu, dziekuje ci za te zacne komentarze. Przekonuja mnie, ze Polska jest w dobrych rekach.
DeleteNatomiast kazdy nastepny usune. Gdyz. Bo tak.
Jeszcze materiał źródłowy.
ReplyDeletehttp://www.sueddeutsche.de/politik/bundestagswahl-osze-schickt-so-viele-wahlbeobachter-wie-noch-nie-1.3680031
Arbuzie (i jak widzę również Kaczko) - jesteś bardzo nienabieżąco. Wg oko.press poparcie dla polskiego rządu wynosi 41%. A jeżeli nie masz (bardzo słusznie) zaufania do tego mało wiarygodnego źródła informacji - to wg CBOS - jest to również 40 dobrze + %. Nawet IBRIS mowi o 39%.
PO starej stronie - ostały sie ino Mazguły i różne sierotki intelektualne.
Chyba dawno mnie tu nie było. Bardzo emocjonalny wpis, czy ja czegoś nie rozumiem?
ReplyDeleteMoj wpis emocjonalny? Nie, obserwacyjny.
DeleteNie Twój wpis jest emocjonalny, tylko ten do którego się dopisałam.Budzisz gwałtowne emocje w nas czytaczach.
ReplyDelete