[67]

[5 May 2014]

(...)
Najwierniejszy Elektoracie, piąta edycja nasza. Dzięki za każdy jeden procent i promil!
Tymczasem trenujemy do edycji siódmej, gdy znów przyjdzie stanąć dziób w ryj z Wieprzem.

 (...)
Errata.
Do omówionych poprzednio fantazji kulinarnych należy również dodać:

Chiński bufet ‘płać i jedz ile zechcesz’ prowadzony przez dwie Chinki, chińskie z fenotypu, bo z duszy niemieckie aż po szyld wymieniający ich zdobyte na politechnice inżynieryjne tytuły. I chude tak, że prawdopodobnie nigdy nie skorzystały z kalorycznych możliwości własnego bufetu.
(Nie dyskryminuję zdolności kulinarnych absolwentów politechniki, ale noblesse oblige i tytuły winny się przełożyć na usprawnienie procesu produkcyjnego sajgonek oraz unifikację gabarytów... frytek.
)

Chiński bufet ucieszył Dynię, gdyż po pierwsze siedział obok niej przy stoliku glonojad mutant, rozmiar XXXL, i łypał krzywo przez szybkę akwarium, po drugie, bo nieograniczony dostęp do produktów spożywczych, po trzecie, bo nieograniczony  dostęp do frytek.  Dynia zatem na jednym talerzu frytki z czerwoną, promieniotwórczą galaretką deserową. Norweski  - ze wszystkich specjałów kuchni syczuańskiej - smażona wątróbka. A Biskwit zaś, któremu niebywale poprawiła się ostatnimi tygodniami koordynacja wzrokowo-ruchowa w kategorii ‘zdobywanie pożywienia’, tenże Biskwit ściągnął mi z talerza garść smażonego ryżu i napchał sobie nim policzki jak chomik [1].

[1] Czujny przemysł okołoniemowlęcy nadesłał już pierwsze próbki przetworów dla młodocianych konsumentów. Dynia w blokach startowych z łyżką zachwycona perspektywą rozszerzania Biskwitowi horyzontów kulinarnych. Mnie natomiast rozdziera wewnętrzny jęk, że oto po raz kolejny nadchodzi era gotowania na parze, przecierania, ucierania i wywabiania plam po fruktach.

(...)
Majówkę spędziliśmy leniwie nad sernikiem.
Ponieważ konsumujący zarzucili mi brak dbałości o detal, że niby sernik nowojorski, ale z sera Filadelfia i na niemieckiej porcelanie, to następnym razem pogryzać będą słone paluszki, które sami sobie kupią.
(A ja im jeszcze te paluszki ziuuuuu... rodzynkami, bo Norweski to się od rodzynek wzdraga.)
Chłopaki rozmawiali o cząsteczkach i rysowali na piasku molekuły farb do włosów.
Dziewczyny rozmawiały o metastazie i węzłach chłonnych.
Na tym tle, szczególnie Biskwit, był apoteozą i afirmacją życia.
Ale i Dyni, która uparła się wyjść w miasto w spódnicy z trzystu falban, niewiele brakowało.
Przyznaję też, że coraz bardziej przekonuje mnie tutejsza uroczo niepoprawna szczerość  tak dosadna w porównaniu z angielskimi obyczajami.
- Wiesz -  mówi autochtonka w dyskusji nad kryminałami niejakiej Rity Falk (Sauerkrautkoma, Schweinkopf al dente, Dampfnudelblues) - na początku myślałam, że główny bohater jest koszmarnie głupi, a potem zdałam sobie sprawę, że  on jest po prostu z Bawarii.
(Tu dla pełnego obrazu należy koniecznie dodać, że autochtonka jest żoną siedzącego obok i jedzącego sernik Bawarczyka.)

(...)
W ramach profilaktyki glutów, pozwoliliśmy zamknąć się w solniczce i zapeklować w solance jak wielkanocne szynki.
Dynia i Norweski zbudowali kilka solnych zamków. Szczęśliwie, zdążono nas wyprosić nim wcielili w życie plan zakopania niemowlęcia.
Bebe odzywa się z kuluarów, że przy następnej wizycie przymusi mnie do wspólnej półmrocznej (mrocznej?) lewitacji na tafli stężonego roztworu chlorku.
Zapewne będzie o czym opowiadać, a z rysowaniem to już w ogóle pójdzie jak z płatka.
Dynia ma wciąż jeszcze dużo czarnych kredek do rysowania półmroku i pozmroku.

©kaczka
38 comments on "[67]"
  1. Czytając o Dyni i kredkach do malowania półmroku, przypomniało mi się, że moje dziecko do 7 roku życia wzdragało sie przed użyciem jakiegokolwiek koloru w rysunku, za wyjątkiem czerni. Czarni rodzicie z czarnym psem, w czarnym domu, a nad nimi czarne niebo ze zwęglonym słońcem . Zaraz go wysłali na jakieś badania, ale okazało się, że rodzina normalna, (za wyjątkiem ojca artysty). Myślę, że ojciec go tak epatował kolorem w swoich bazgrołach, że młody zbuntował się już u zarania. :)
    A w mojej wsi na Wyspach Brrrr, bufet chiński prowadzi Hindus. (o wykształcenie nie pytałam, bo z Harrego P. wiem, że taki turban może żyć własnym życiem)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mat posługiwał się tylko czerwoną :) Ale normy rodziny nie zdiagnozowano.

      Delete
    2. U Dyni znow tymczasowy kredkowstret. Ale byl juz okres czarnej kredki i czarnego dlugopisu :-)
      Hindus pewnie jest neurochirurgiem.

      Delete
  2. A@ I co to za sugerowanie, hmmm? Znaczy 6 edycji nie wygram? (foch!)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Szósta będzie Twoja, a temat ...mój! Plissssss, Wieprzku kochany:-))))!

      Delete
    2. Wieprzu, wygrywaj sobie szosta. Siodma, bo w szostej ja wypadam z glosowania, a w siodmej staniemy ryj w dziob... Aaaaa... jesli wygrasz w szostej to wypadniesz z siodmej. Wyzywam cie w takim razie na pojedynek w osmej :-)

      Errato, gdyby nie to, ze elektorat Skorpiona wczesniej powrocil z grilla temat bylby twoj :-) Bylo bardzo blisko. Przez moment rozdzieral mnie rowniez jek, ze jesli zremisujecie to znow sie skomplikuje. Ufff!

      Delete
  3. Chińska frytka? Z jakiego to egzotycznego chin-ziemniaka? :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Z kartofla. Z tubylczego kartofla. Frytka, keczup, galaretka. Fusion.

      Delete
  4. Solanka jak u Pirxa. Nie wiem, czy chcesz.

    ReplyDelete
  5. Nie przecieraj i nie paruj! Przejdź na BLW :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mysle, ze nie mam wiele do powiedzenia. Biskwit jest odwazniejszy w chwytaniu i smakowaniu. W adekwatnym wieku Dynia nie byla zainteresowana stalym pozywieniem, ani testowaniem niczego droga ustna. Stad przypuszczam, ze Biskwit powiedzie nas przez BLW i kto wie, moze w odroznieniu od Dyni bedzie wybredny... eeee, nie sadze :-)

      Delete
    2. Co to BLW? Szyfrem nadajecie kolezanki! Szyfrem!

      Delete
    3. Poczekaj, poczekaj, jeszcze dolaczysz do grupy wtajemniczonych. Baby Led Weaning, ktore nawet jak sie okazuje spolszczona na: Bobas Lubi Wybor.
      Spodoba ci sie, bo ideologia ta postuluje, by dziecko jedna reka kabanos, a druga sushi (jesli zechce) zamiast przecierania i ucierania smutnej marchewki. Stoi za tym zdrowy rozsadek, no bo skoro z mlekiem matczynym dziecko dostawalo curry, bigos i sznycel to za jakie grzechy ma teraz jesc mdle warzywa bez przypraw. U nas jednak zaczelismy przy Dyni od przecierow i ryzow, bo jej bylo wygodniej lykac,(niby cos tam memlala, ale krztusila sie tymi sznyclami okrutnie :) a i mnie wygodniej kontrolowac podaz soli do organizmu. A potem to juz poszlo z gorki dwadziescia kilo i metr dwanascie :)

      Delete
    4. Przy Wiktorii zachwyciłam się tą ideą BLW. Że mniej się narobię, bo bez przecierania, a dziecko zasmakuje różnorodności, och, ach i w ogóle. Tymczasem Wikul zasmakował, owszem, ale w rzucaniu żarłem po kuchni. Więc po każdym posiłku padałam na kolana i czyściłam podłogę. (Tak, wiem, są takie cudowne pomysły, żeby pod krzesłem dziecka rozkładać gazety, prześcieradła lub ceratę. Rozkładalim. 4 metry kwadratowe wokół krzesełka były chroniona. A reszta kuchni zasłana jedzeniem). Okazało się jednak, że Wiktoria nie jest zbyt odważna w próbowaniu nowych smaków i woli rozbabrać jedzenie, niż cokolwiek nadgryźć. Z perspektywy czasu sądzę, że niewiele jej to BLW dało. Poza utrzymującym się do dziś upodobaniem do robienia z każdej potraw mielonki dla ogarów (ogarów nie mamy, więc ten, tego...).
      Po tych cudownych doświadczeniach wczesnego macierzyństwa postanowiłam porzucić BLW przy Eluni. Jeśli złapała sobie coś sama, to mogła zeżreć, ale obowiązującą formą było ładowanie żarła w Elusiowy pyszczek łyżeczką. Ela je wszystko (ostatnio zeżarła wielki kawał pasztetu z pokrzyw), w olbrzymich ilościach. Pozwala się karmić, sama też chętnie jada, a i łyżką zaczyna nieźle machać. Bez BLW osiągnęła lepsze rezultaty, niż Wiki z tym całym krojeniem warzyw w wygodne słupki.
      Więc (dążę do pointy) tak mi wychodzi, że nie każdy bobas lubi wybór. (Wiktoria do tej pory dostaje jeden rodzaj jedzenia na raz, bo przy dwóch nie umie się zdecydować, co jeść i ostatecznie nie zjada niczego) i nie przy każdym dziecku BLW jest wygodniejsze dla rodziców.

      No tom się rozpisała! A miałam tylko o paluszkach. Bo mi się tak nasunęło... 50 minuta :)
      https://www.youtube.com/watch?v=r40LVyDM3v0

      Delete
    5. Zgadzam się, że BLW piękne, ale nie dla każdego.
      Moje dziecko dopiero po ukończeniu 10 miesiąca życia i wydobycia się z jego dziąsła pierwszego radosnego zęba zaczęło wkładać do buzi jedzenie, zabawki, ręce, cokolwiek. Wcześniej trasa ręka-usta była szlakiem obcym, nieprzetartym i ukrytym w gęstwinie nieistnienia.

      BLW w obliczu takiego odbiorcy się naturalnie poddało.

      arbuz b.d.

      Delete
    6. Trzeba bylo tak od razu! No!
      Praktykowalam na obcych potomkach i pysznie sie przy tym zawsze bawimy, rodzice potomkow mniej, zwlaszcza ci z bialymi dywanami na podlogach.... Dziwni jacys :)

      Przecieranie marchewek niech mi zostanie obce.

      Delete
    7. Poniewaz Biskwit juz prenatalnie znal w detalu droge lapa-usta, a teraz wlasnie wdziecznie skoordynowal ruch stopa-usta przypuszczam, ze w odroznieniu od Dyni, ktorej ciagle trzeba bylo zakladac Heimlicha dla odmiany bedzie przodownikiem BLW :-) Zamykajcie kotlety i szparagi!

      Moe zacnie podsumowala to, co dotarlo do mnie gdy juz wstapilam na waska i kreta sciezke macierzynstwa: nie przewidzisz i nie narzucisz. To znaczy, mozesz probowac, ale suma summarum: resistance is futile :-) Tylko sie czlowiek spoci.

      Delete
  6. A sól skąd pobierają? Cyklicznie odwiedzałam odparowany przybytek Neptuna i zastanawia mnie to ,że soli w komnacie coraz mniej... Może, że w Polsce?
    Absolwenci politechniki są faktycznie szczupli, faktyczne! To chyba ich łączy. Nie muszą ślęczeć nad książkami, to i ruchu więcej.
    Hmm... moje korzenie są w Bawarii.
    Ryj w dziób :) Bebe powinna się zastanowić, czy nie zilustrować tego rodeo. Ja będę trzymać muletę i zbierać datki.
    Bejbe Bebe bitte?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie mam pojecia. Sol w mgielce saczyli przez otwory w scianie (z miejsca smutne, stereotypowe skojarzenia) i kto ich tam wie, obok jest supermarket, moze stamtad przynosza? :-)
      W Bawarii? Ze masz niby sklonnosc do stoickiej konsumpcji sernikow?
      Bebe, rysuj, jest zapotrzebowanie!

      Delete
    2. Skojarzenie, zaiste powstało, ale cóż, Germania!
      W Polsze zamyka się delikwentów w grocie solnej na leżaczkach.Wdycha się to co się girami rozgniotło.
      Sernik za każdym razem jem z ogromną atencją i drżeniem esicy z podniecenia, gdyż to moje ulubione ciasto (do tej pory było na szczycie podium, ale uległo urokowi tiramisu). Mimo wewnętrznego szaleństwa, z zewnątrz wygląda dostojnie i stoicko.

      Delete
    3. a, moje korzenie są naprawdę w Bawarii :)

      Delete
    4. Opowiadaj PandeMoniu!

      Rysowac? Ale co?

      Delete
  7. Ja zataiłam przed przemysłem około niemowlęcym moje dane adresowe, żeby mnie nie stresowali. Niestety, pani doktor ostatnio dała dyskretnie znać, że już pora... i rozdziera mnie ten sam wewnętrzny jęk :(

    ReplyDelete
    Replies
    1. Kurcze, a ja przeciez ucieklam ze szpitala nim jeszcze dziecku zalozyli na reke bransoletke z imieniem, a i tak nas znalezli. Podzielam jek nad przygotowywaniem karmy, ale przyznaj, ze masz znacznie wieksza liczbe tych, ktorym mozesz sprzedac, ze karmienie lycha Najmlodszego to najfajniejsze zajecie na swiecie :-)

      Delete
  8. Odniosę się dość nachalnie do przypisu [1].
    Nie chcę robić tu komerchy i klubu ciotki dobra rada, ale ale. Nas w okresie papek warzywnych tudzież owocowych uratowało to cudo ponizej.
    Najfajniesze jest to, ze machina sama się wyłącza, no i gotuje na parze i miksuje w jednym jedynym pojemniku, co jest fajną perspektywą dla rąk kochających zmywanie.

    I super się sprawdza na 4-miesięcznych wakacjach z niemowlęciem przez campingi Hiszpanii (to już nie my, nie... ;) ).

    http://www.amazon.de/Philips-Avent-SCF870-20-Dampfgarer/dp/B002EIJTDK

    arbuz bez dna

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ha! Arbuzie, nie uwierzysz, MAMY! Z brytyjska wtyczka, ale mamy i ja uwazam to urzadzenie za rewelacyjne i cudowne. I czas je odnalezc i odkurzyc. Ten wewnetrzny jek to po prostu z patologicznego lenistwa. Wiadomo, ze nie bede karmic piersia do matury, ale tym razem to jakos tak szybko minelo, a w dodatku mlodziez sama sie zaczyna garnac do stalej spyzy. Jak zyc, jak zyc? :-)
      W kazdym razie podpisuje sie pod twoja opinia wszystkimi lapami. Dampfgarer jest produktem przednim i niezwykle ulatwiajacym zycie.

      Delete
    2. Radość moja tym większa, że Wasz świat już dawno stał się lepszym ;))
      A poza tym - cóż za porozumienie światów zarządzająco-kulinarnych! ;)

      arbuz b.d.

      Delete
  9. Ponadto uważam, że arbuz powinna zacząć pisać bloga.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Pisala, w pestki skubana i byl to, powiadam, blog przecudnej urody. Zamknela i zostawila nas w nieutulonym zalu.
      A spoleczenstwo sie domaga.

      Delete
    2. Serio?! Ja to miałam powiedzieć już sto wpisów temu. Jest tam jakieś tajemne wejście? Społeczeństwo się domaga, to prawda!

      Delete
    3. Mój pąs na twarzy właśnie zamienił się w głęboki karmin.. :)

      Coś tam kiedyś było, aktualnie zablokowane chyba ze względów technicznych w związku z przenosinami blog.pl na bodajże wordpress.

      A teraz.. Teraz to już nie uniosę tego ;))

      arbuz b.d.

      Delete
    4. Ach, ale żeby nie było - ale szalenie mi miło ;))

      a.b.d

      Delete
  10. Lacze sie z Norewskim w rodzynkowstrecie!
    I zastanawiam gleboko, czy rozedrzec szaty is stanac w obronie Bawarczykow.....niby teraz troche jakby swoi.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Otoz, wyobraz sobie, pierwsza mysl, ktora przyszla mi do glowy po tej wypowiedzi: obrazaja Bebe!!!

      Bywa, ze gdy mnie Norweski zezli to tne te rodzynki na mikrokostke i dosypuje do dan obiadowych. Z kurczakiem w sosie pyszne :-)

      Delete
    2. Rozdzieram! Klade sie na podlodze i rozdzieram!
      Architektom pojdzie kawa nosem!

      Delete