714

[15 Feb 2011]

(...)
Te cztery dni pracy od sierpnia to nie jest najlepsze rozwiązanie.
Tak myślę.
Chyba, że – optymalnie – Dynia polubi opiekunkę.
Irytuje mnie argumentacja.
Niedobór zasobów ludzkich, bo jedna z matek już pracuje w cyklach trzydniowych, a miejsce po Gospelowej Chórzystce (tej przyjętej w ramach najprofesjonalniej przeprowadzonego procesu kwalifikacyjnego) nadal pozostaje wolne.
Czyli, że jak?
Mam pecha, bo nie urodziłam wcześniej?
Mam pecha, bo przyjęli niekompetetną chórzystkę i miast zwolnić ją po trzech miesiącach, zwlekali pół roku, a od jesieni nikt się nie kwapi, by nareszcie kimś rozsądnym ten wakat wypełnić?
Mówi mi Charyzmatyczny Lider, że i owszem, mogę sobie wrócić na trzy dni, tyle, że jakby nie na poprzednie stanowisko.
To samo mówił, gdy pierwsza matka upierała się przy trzydniowym tygodniu.
Pstryk palcami.
Pierwsza matka pracuje trzy dni, tam gdzie pracowała wcześniej.
Może winnam mocniej tupnąć nóżką?
Może Charyzmatyczny ma ochotę pozbyć się mnie, tak jak próbował z pierwszą matką?
Może mu się zdaje, że to ja nieustannie na niego donoszę i mam pretensje, podczas, gdy o ironio! donoszą na niego wszyscy inni.
Nie ja.
Nic nie wymyślę.
Muszę odczekać do maja.

(...)
Sragencik wynajmu przysłał Maintenantora.
Maintenantor, nim zdążyłam go powstrzymać, uderzył młotem w precyzyjny kurek od gazu i powiedział ‘gotowe’.
Normalnie wbił go w kuchenkę.
Jak w slapsticku.
Na moje, że to nie jednak ten efekt, o który nam tu chodziło (bo chodziło nam o używalność kurka), Maintenantor rzucił się boso ku drzwiom (bo uprzejmie buty zostawił na deszczu przed drzwiami) i uciekając wołał, że mamy wszak jeszcze trzy palniki gazowe.
Nie skłamał.
A na mieście mówią, że by wysłać dziecko do najlepszej szkoły we wsi, trzeba mieć poparcie proboszcza.
Anglikańskiego.
Poparcie nabywa się niedzielną obecnością w pierwszych ławkach, sprzątaniem krużganków, wypiekaniem ciasteczek i śpiewaniem w chórze.
Coś mi mówi (i nie jest to Archanioł), że Dynia nie będzie pobierać nauk u Najświętszej Maryi Panienki Dziewicy.
Nieświadoma tegoż Dynia zjadła właśnie dwa banany w rozmiarze M.
Banany w paproszkach.
Bo Dynia lubi je tylko z podłogi.
Zamówiłam Wańkowicza, Lipińską i Chmielewską.
Termin dostawy: siedem dni roboczych.


©kaczka
8 comments on "714"
  1. jak nie jest najlepsze to wprowadź innowacje albo nawet zmień cały projekt:) dasz rade!

    ReplyDelete
  2. Dasz radę! Dasz radę! I co tam, tup, jeśli trzeba. Walczysz o siebie i o Dynię.
    Rozdajesz karty.
    Ustalasz granice.

    ReplyDelete
  3. wrócisz w maju, zatrudnisz kogoś akuratnego (już możesz najnieprofesjonalniej sobie kandydata znaleźć) i voila! - Charyzmatycznemu oręże z dłoni wytrąconym będzie :)

    ReplyDelete
  4. Pomysle o tym jutro :-)
    A refleksje mam jeszcze taka odkad ocieram sie o korporacyjne zycie, na czym, do cholery, trzyma sie ten caly kapitalizm?
    Refleksje dodajmy mocno retoryczna :-)

    ReplyDelete
  5. Do czasu kiedy Dynia pójdzie do szkoły proboszcz może się zmienić... ;-) Albo zamieszkacie w zupełnie innym zakątku świata, nieopodal zupełnie innej szkoły.
    Ale z drugiej strony, w chórze nie chcesz śpiewać? Niebywałe!!! ;-)))))))))))))))))))))

    ReplyDelete
  6. ... gdybym zaczela spiewac to nie tylko Dynia bezpowrotnie utracilaby szanse na anglikanska szkole, ale wiekszosc parafian utracilaby wiare :-)
    Poza tym watpie, czy heretykow przymuja do choru i ciasteczek?

    ReplyDelete
  7. Pan Bóg cieszy się bardziej z jednego nawróconego grzesznika niż ze 100 wiernych Ty się zastanów:)wszystko przed Wami, a poza tym nie wiadomo jak tam ze sprawami duchowymi u Dyni:)))może ona już nasza albo ich:)))

    ReplyDelete
  8. Zoska, Dynia jest transcendentalna :-)

    ReplyDelete