701

[2 Feb 2011]

(...)
By osłodzić Dyni (bez)zębną zgryzotę postanowiłam odwinąć ryżowy pudding.
Zdrowy, zbilansowany, domowy.
Jakie głupstwo mi rozum zjadło,  jaka ślepota opadła na zmysły, co zwiodło intuicję na manowce, że tak bez zastanowienia pochwyciłam pierwszy przepis jaki wypluł internet?
Amerykański przepis.
W calach, dolarach i kubeczkach.
Ręka mi nie drgnęła przy sypaniu kolejnych paczek cukru, brew się nie uniosła nad ilością chochli cynamonu, waniliowy ekstrat wlałam wiadrem nie zadając pytań.
I oto mam pół garnka koncentratu.
Będzie Dynia to jadła do pełnoletności, bo bez rozcieńczania się nie obejdzie.
Bez rozcieńczania zjadłby jedynie autochton.
Poziom cukru w cukrze przypomniał mi autochtoniczne czekoladowe ciasteczka z Ohio.
Zdrowe, zbilansowane, niebieskie, domowe (!).
...
... co z kolei przypomniało mi, jak w Ohio hodowali niemowlęta.
Mikrofalówką i lodówką.
I zdaje się, sarkałam tedy w mankiet, że niemowlę pija mleko prosto z lodówki.
A teraz Dynia rąbie identycznie lodowate sery i jogurty.
I rozmrażany w mikrofalówce pasternak.
I zdaje się sarkałam, że progenitura Migdałów wiecznie z glutem u pasa.
A teraz Dynia chronicznie ślizga się na własnych.
- Co ty tam wiesz o amerykańskich przepisach! – przerywa mi spontaniczną recenzję puddingu N., która od minionego wtorku zamieniła Najlepszy z Kontynentów na Tutejszy Przyczółek Postępu, Technologii i Cywilizacji. – Jadłaś kiedyś fat-free masło?
Nie.

(...)
Już wiem dlaczego w tym narodzie nie zaginie kulinarna nonszalancja, kult frytury i watowanego chleba.
- Gotujesz dziecku? Osobne posiłki? – zdębiała pielęgniarka środowiskowa. – Czemu? Czemu tak się męczyć? Nie zawracaj sobie głowy. Podawaj jej to, co sami jecie.
Nie miałam sił wszczynać dyskusji.

(...)
Ryżowy pudding uratowała bita śmietana (tak, wiem, o śmietanie też pewnie sarkałam) i grecki jogurt.


©kaczka
3 comments on "701"
  1. a właściwie dlaczego nie wspólne posiłki czyli naukowo BLW? ;) chyba że też trwacie przy kulcie frytury i watowanego chleba, bo inaczej portfel nie wytrzymuje (np. ja nie wiem, dlaczego za brązowy cukier, który nie przechodzi dodatkowego procesu oczyszczania itd., muszę płacić 2 razy więcej niż za zwykły. za melasę, która jest odpadem, jakieś kokosy. w Polsce oczywiście.)

    ReplyDelete
  2. osobne posiłki mają się dobrze:
    primo: Józek nie wszystko jeszcze lubi
    secundo: Narcyz nie wszystko już może
    tertio: Hermi gotuje tylko w weekendy

    hasło: spsta (dziś słabe)

    ReplyDelete
  3. > Anonim :-): Czemu nie BLW? Bo gotowanie dla Dyni nie zajmuje mi wiecej niz godzine raz w tygodniu i nie jest zrodlem udreki. Gotuje, zamrazam, rozmrazam, karmie. Mam kontrole nad tym co, jak i ile.
    Finansowo nie wychodzi drozej. Filet z organicznego lososia kosztuje tyle ile dwa pudelka rybnych paluszkow, ale filet jest skladnikiem trzech lub czterech Dyniowych obiadow. Marchewka, kartofel i pasternak zawsze sa w domu.
    Bankrutujemy na owocach :-)

    Znam takich, ktorzy poszli w BLW. Pozytywy: metoda na pewno usamodzielnia. Negatywy: czy siedmiomiesieczne dziecko naprawde winno ogryzac zeberka w sosie BBQ lub skrzydelka piri piri?
    Nie wszystko z tego, co lubimy i jadamy, nadaje sie - subiektywnie i wylacznie w mojej opinii - jako dzienne dania glowne niemowlecia. Surowe salaty, smazone mielone, rybne paluszki, ostry gulasz, makaron z osmiornicami, wedzone ryby, korniszony...
    Norweski nie przepada za gotowanymi warzywami, ja nie lubie zup, Dynia nadal uczy sie gryzc. Mysle, ze to jeszcze nie czas, bysmy wszyscy regularnie z jednego talerza.
    Ale wczoraj byla ryba po grecku. Dla wszystkich :-)


    > Hermi: Haslo slabe, chyba, ze to ROZPUSTA. Jamie udowadnia, ze w 30 minut mozna wylepic zdrowy, zbilansowany, domowy posilek :-) Nie ma juz dla ciebie wymowki, by gotowac wylacznie w weekendy.

    ReplyDelete