683

[15 Jan 2011]

(...)
Chwilowo zaprzestaliśmy jadania przy Dyni.
Nie jesteśmy wystarczająco odporni psychicznie.
Dynia otwiera dziób jak pisklę.
Mowa ciała: wrzucaj.
Wrzucajwrzucajwrzucaj.
Kotlet, pieczone udo, czekoladkę, kanapkę, salaterkę, łyżkę.
Gdy nie wrzucasz, lub nie daj boże, wrzucasz w swoje gardło, szloch, lament i wzrok konającego z głodu dziecka.
Gdyby Dynia była kukułką, z gniazda, jak przypuszczam, wyrzuciłaby nawet gniazdo.
Nie można ufać gniazdom.
Potajemnie na pewno wyjadają z lodówek.

(...)
Od wrzucania przerwy między mlecznymi posiłkami rozciągnęły się do ośmiu godzin.
Ulga.
Coraz częściej w celach treningowych porzucam Dynię.
Dziś miejscowy fryzjer w klimacie Stalowych Magnolii.
... czwarty raz ma grzybicę pochwy... albo ... jaki piękny ten wczorajszy pogrzeb.
Jestem akcentualnie, fonetycznie obca, w kategorii ważności, plasuję się gdzieś pomiędzy stołkiem, a suszarką, więc, na szczęście, nikt mnie o nic nie pyta, nikt nie oczekuje sprawozdania z wrażeń.
Fryzjer, sklep, stołówka w supermarkecie.
Siedzę i czekam.
Wreszcie są, Dynia i Norweski, wpadają z rozwianym włosem.
Norweski opada na fotel.
- Czy ty masz pojęcie, kaczko, ile czasu zajmuje ubranie niemowlęcia???
Ależ skąd.

(...)
Za to Rodzeni Rodzice, gdy im się nie podoba, wyrażają opinię aluzją podrzędnie złożoną.
Na oko, z pięćset razy złożoną.
- ... chyba, że skarmi nim własne dzieci. – mówi Rodzona Matka, gdy tłumaczę, że opiekunka oczekuje ode mnie, że Dynia będzie przynosić obiad w dwojakach.
(Czytam między wierszami: nie powinnaś wracać do pracy.)
Oprócz tego, że nade wszystko błagam, przestańcie kopać leżącego, pocieszam się, że prawdopodobieństwo wyjadania warzywnego, gotowanego na parze jedzenia Dyni przez tubylcze dzieci o ciałach z frytury jest zbliżone do złamania zęba na diamencie znalezionym w paczce octowych czipsów.

(...)
Przestańcie kopać, bo jeszcze chwila a długodystansowe kopanie leżącego stanie się dyscypliną olimpijską.
Senior Norweski zwierzył się Juniorowi, że ta warzywna zapiekanka, ta którą zapiekłam w ruchu oporu przeciw krwawym kiszkom, była zimna.
(Godzina w piecu hutniczym.)
- Czemu zatem nie powstał od stołu i nie ogrzał jej sobie w kuchence mikrofalowej. – pytam. Pytam wyłącznie z ciekawości, bo właściwie jestem pewna, że sprawa tu rozbija się o zawartość warzyw w warzywach i o na przyszłość trzymaj ją z daleka od kuchni.
- Bo nie chciał ci robić przykrości.
Wzruszające (!).



©kaczka
11 comments on "683"
  1. nie marudź! Tadek Niejadek to jest dopiero męka (ale nie, nie o Józka chodzi; ten otwierał dzióbek nader chętnie)
    i wcale nie trzeba diamentu - paluszek i barbakanek w czekoladzie wystarczają:-(

    ReplyDelete
  2. Byłaś tutaj! Jak Ty to robisz? Bilokacja, a myślałam ,ze to bujdy na resorach.
    Około 17 przypadkowy przycisk na pilocie, Ślubny- nie dzasz rady zobaczyć tego po raz dwudziestotysięczny. A założymy się?
    Najpierw dzielnie z Sally płakałam na cmentarzu, żeby już za chwilę rechotać na cmentarzu tym samym. A jednak szkoda ,że jej nie kopnęła.
    Ślubny- przecież się odchudzasz nie żryj tych kwachów octowych. Tyle dobrotek z Ojczyzny- Polszczyzny przywiozłem. Ja - i widzisz przez Ciebie mi plomba wypadła. A to ja byłem w tych chipsach?
    Grzybicy nie mam.

    ReplyDelete
  3. Zimną zapiekankę podałaś?!?!?!? Wstydź się. :-)))))))))

    ReplyDelete
  4. > Hermi: nie marudze, odnotowuje :-) nie wiem tylko, czy i jak ten apetyt ujarzmiac. Dynita nie zna umiaru, a nie chce z niej zrobic barokowego cherubka.
    > Zoska: mamy przeciez ten sam telewizor!
    > Tomaszowa: z WARZYWAMI, z WARZYWAMI! Lukrecja Borgia z warzywniaka :-)

    ReplyDelete
  5. Kaczko mila!
    czas na "nie dajmy sie zwariowac" pogadanke:
    Szczesliwa Mama = szczesliwe Dziecie.
    Tobie zrobi "dobrze" wykazanie sie czyms innym niz piersia publiczna i znajomoscia gatunkow Pampersow.A Dynia pozna Swiat! (poza tym domowym)
    Monika
    ( z poradnika globtroterskiej Kury Domowej)

    ReplyDelete
  6. Z cyklu-skopię leżącego_ Będzie boleć Daga, będzie kurewsko boleć. Ciebie. Dynia zaaferowana nowymi wrażeniami zdziwi się jak wrócisz po pracy.
    Z cyklu teściowie - Nie chcę plwać publicznie. Chcesz maila o Teściach, takiego ociekającego jadem?
    Z cyklu maniackiego- Chipsy...Octowe....

    ReplyDelete
  7. A ja trzymam kciuki za twój powrót do pracy! Wiem, że teraz nie napawa cię to radością, ale wierzę, że przywróci ci to twoje własne krążenie, a Dyni niczego nie ubędzie - zwłaszcza, ze dostaje póki co tak wiele!

    ReplyDelete
  8. Powrot do pracy jest nieunikniony. Podpisalam cyrograf, sprzedalam dusze i mozg korporacji :-) (Na mozgu zrobili kiepski interes.)
    Mysle, mam nadzieje, ze ten powrot Dynia zniesie lepiej niz ja. Jest otwarta, towarzyska, optymistyczna, wierze, ze da rade.
    I nie dlatego sie lamie, ze 'nikt sie tak Dynia nie zajmie jak ja'. Lamie sie, bo jest coraz fajniejsza, coraz lepiej sie rozumiemy i tego mi zal jak jasna, najjasniejsza cholera.
    (I zal mi jeszcze dlugiego spania rano, lazenia bez celu, dni bez pospiechu i takich tam. I cierpne na mysl o wstawaniu o piatej rano i trzech godzinach w pociagu dziennie.)
    Murron: dawaj o Tesciach :-)

    ReplyDelete
  9. Ja tam glosuje za tym, zeby Dyni dawac jesc ile chce - pewnie teraz ma czas odkryc kulinarnych, a juz za chwile bedzie zainteresowana bieganiem i ani chwili na jedzenie ;)
    ****

    A z moim powrotem do pracy to jest dokladnie tak, jak Ty to przewidujesz - Maszka znosi to spiewajaco, a mi jak nigdy przedtem, straszliwie doskwiera multum bezsensow tej roboty i wymuszanie na mnie czegos, co ja w calej jaskrawosci odbieram jako strate czasu.
    I uuuoch, jak ja nie mam cierpliwosci. I uuuooch, jak mi zal tego, ze moglabym w tym samym momencie uczestniczyc w czyms znacznie ciekawszym (czytaj: odkrywanie swiata przez Corke).
    I w ogole nie przywrocilo mi to zadnego krazenia, ani nie poczulam sie bardziej spelniona, ani madrzejsza, zgrabniejsza, etc... I wcale a wcale nie zrobilo mi sie lepiej, ze sie dzien w dzien wykazuje znajomoscia rownania Schroedingera.
    I dodatkowo doluje mnie, ze z pracy wracam wypompowana do cna...

    A na duchu podtrzymuje mnie to, ze w ostatecznym bilansie, to dobrze, ze Maszka ma jakis swiat poza mna, w ktorym sie dobrze czuje.

    Ale mam wrazenie, ze Twoj 'part time' to moze byc strzal w dziesiatke....

    ReplyDelete
  10. Anionko, kurcze, no wlasnie, imaginuje sobie, jak przerzucam bezsensowne emaile z dzialem Marketingu, albo jak uczestnicze w niekonczacych sie zebraniach o niczym i juz teraz pytam siebie, ze niby w jaka strone ta praca mnie rozwija? Ze chodzi o kontakty z ludzmi? Odkad jest Dynia mam ich ponad wszelka miare, wiecej nizli jestem w stanie, jako borsuk, psychicznie uniesc. Ze o wymiane pogladow na temat globalnego ocieplenia i polityki? Zonk. Jedyne o czym sie rozmawia to ostatni odcinek Hollyoaks albo kto wygra X-Factor. Ze sie lepiej ubiore i przytne wlosy? A ktoz to na TEJ Wyspie zauwazy :-))) Ze czynie wielkie rzeczy? No niby posrednio ratuje od zaglady cale Zachodnie i Wschodnie Wybrzeze Najlepszego Kontynentu, ale jestem w tym do zastapienia. Zaden ze mnie Ironman.

    Czterodniowy part time dadza od reki. Trzydniowy musze wywalczyc. W lutym czekaja mnie negocjacje z Charyzmatycznym Liderem :-)

    ReplyDelete