[401]

[10 May 2019]


(...)
Ostatnimi tygodniami intensywnie ratuję pomidory całego świata przed apokaliptyczną zagładą lub dla odmiany, myję martwy, oskubany drób tym, co wpadnie mi w ręce, by zatrzymać pochód morderczych bakterii.
Jestem, nieskromnie mówiąc, Batmanem keczupu i Wonderwoman pakowanych próżniowo kurczęcych udek.
W tych okolicznościach łatwo byłoby mi popaść w samouwielbienie, wykrochmalić sobie spandex i  utracić kontakt z rzeczywistością.
Fatum jak zwykle dba, abym przesadnie nie lewitowała.

Najpierw był gołąb.
Gołąb wykorzystał naszą nieuwagę i wprowadził się pod dach, nim jeszcze zdążyliśmy zrealizować nasze fantazje o jastrzębiu na fotokomórkę odstraszającym ptaszyny plejlistą Krzysztofa Krawczyka.
Gołąb przez trzy tygodnie włączał się o piątej rano, a jego wściekłe gruchanie obijało się o sklepienie dachu i wracało ogłuszającym echem.
Cały dom od świtu wypełniało tępe: GRUCHU GRUCHU GRUCHU.
Liryka nieodkrywcza, a emisja z taką siłą jakby spotkały się, co najmniej, dwa chóry Armii Czerwonej.
Gdy wreszcie gołąb zamilkł, gdyż albo zmienił miejscówkę, albo się śmiertelnie wyczerpał, natura natychmiast zajęła tę próżnię, jednocześnie spełniając moje marzenia o iskaniu szympansów w  Gombe.
Dziewczęta przyniosły do domu wszy.
(Jaka Jane Goodall takie to i szympansy.)
Do klasera życiowych doświadczeń dołożyliśmy zatem kupowanie szamponu z arszenikiem przez mikroskopijne okienko w nocnej aptece.
Norweski ponoć się krygował przed tym okienkiem, że może wszawica to nie aż taka kryzysowa sytuacja by blokował tu nocą kolejkę. Tę, która zdążyła się już za nim ustawić i dwa razy zapętlić. W  odpowiedzi farmaceutka w milczeniu przyniosła całą skrzynkę szamponu z zaplecza. Dla Norweskiego i dla pozostałych uczestników kolejki.
Mamy tu najwyraźniej epidemię.
Trochę jest więc jak w Gombe, trochę jak na planecie Fiorina 161.
W Gombe, bo podobno iskanie zacieśnia więzy u naczelnych. Na Fiorinie, bo po postrzyżynach wszyscy wyglądamy prawie tak jak porucznik Ellen Ripley.
(Bywa też jak w Dickensowskim sierocińcu, gdy oto Biskwit na kolanach zbiera z podłogi swe powyrywane grzebieniem loki, przygarnia je do piersi i pyta, czy może chociaż wszy adoptować, bo przecież NIGDY nie kupiliśmy mu jeszcze żadnego zwierzątka!)

Ale to wszystko to wciąż nic w tym pochodzie upokorzeń i cierpienia sponsorowanych przez faunę.
Gdy wczoraj o świcie Norweski odpalił swoją limuzynę, ta zasygnalizowała dramatyczny ubytek płynu chłodniczego. To, że wyparował było mało prawdopodobne, bo akuratnie temperatury są
w tych rejonach raczej ujemne, a i automobil, jak raz, właśnie wrócił od mechanika
z błogosławieństwem na kolejne czterdzieści tysięcy mil morskich.
Tenże mechanik, do którego Norweski poturlał auto z pretensją, zajrzał pod maskę, a następnie oddzwonił, żeby poinformować, że na całym układzie chłodzenia znalazł ślady... zębów.
Cień podejrzenia padł na narzeczonego Biskwita, który znany jest z załatwiania porachunków między pięcioletnimi gangsterami przy użyciu kompletu mleczaków.
Jednakoż mechanik przekazał, że CSI Białowieża ustaliło, że zęby należą do...
...
...
...
...
...
...
KUNY!
W ten sposób utrwaliłam sobie, że w tubylczym kuna to Der Marder.
Milion ojro później (rachunek za protetykę perforacji wykonanej siekaczami i zainstalowanie ultradźwiękowego odstraszacza kun, tygrysów bengalskich i hipopotamów) uważam, że nazwa jest wyjątkowo adekwatna.
Der Marder.
Der M A R D E R F U C K E R.



©kaczka
 

17 comments on "[401]"
  1. U nas też marderfucker pogryzła to i owo i sąsiedzi doradzili, że można i owszem ku odstraszeniu zawiesić pod maską kostkę domestosa, psikać woniejącą chemią, ale nie masz jak kępka psiej sierści zostawiona przy chłodnicy. No to poprosiłam znajomych którzy mają dwa psy wielkości kucyków o trochę kudłów i dostałam pełną pękatą reklamówkę.
    Której to z niezrozumiałych względów Pan Sierotka nie zabrał na salony i siata spod domu zniknęła.
    Może marderfuckery robią sobie szkolenia?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Buchachacha! Norweski w ramach riserczu obejrzal pol internetu i znalazl ekranizacje badan terenowych przeprowadzona z uzyciem jednej sztuki marderfuckera. Kostki toaletowe nie zadzialaly. Nie odwaze sie jednak powiedziec, ze to wyniki statystycznie istotne (a nuz Janina monitoruje internety i wzywa policje do takich wypadkow), bo moze ten konkretny osobnik byl oflaktorycznie niepelnosprawny? Zadzialala natomiast konstrucja z siatki ogrodowej rozciagnieta pod samochodem i gdym sobie wyobrazila, ze Norweski bedzie ja odtwarzal przez najblizsze pol roku na kuchennym stole to troche oslablam. Na szczescie film udowodnil, ze przynajmniej na te jedna kune uzyta do doswiadczen dziala ultradzwiek za tetrazylion ojro, wiec hej, przygodo!

      Delete
  2. Końcówka mnie rozwaliła :DD

    ReplyDelete
    Replies
    1. Moze powinnam ja przeczytac kunie!
      :PPP

      Delete
    2. Nie mówi się kunie tylko konie!
      A swoją drogą Der Marder potwierdza, że język niemiecki świetnie radzi sobie z nomenklaturą nienawistną.

      Delete
  3. A takie to słodkie pysio
    https://www.google.pl/search?q=kuna+domowa&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwiXgYKyzpPiAhUmtIsKHQ6fA4cQ_AUIDigB&biw=1093&bih=526#imgrc=vLo4X4VrfBJ8nM:

    ReplyDelete
    Replies
    1. Prawda?
      A czytalas te ksiazke: https://woblink.com/ksiazka/kuna-za-kaloryferem-adam-wajrak-nuria-selva-fernandez-93504
      Polecam!

      Delete
  4. Wobec tej urody wolałabym nie wiedzieć, jak mordujesz Mardery

    ReplyDelete
  5. U mnie w środku Warszawy niedawno jedna biegała po uchylnym poddaszowym oknie na trzecim piętrze. Ciekawe, czego chciała. Piękna była, z ogonem!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Sprawdzilabym uklad chlodniczy lodowki! :P

      Delete
  6. Kaczko! Ty Tony Haliku miejskiej dżungli! Ten odcinek powinien nazywać się "Z Kaczką wśród zwierząt", a sygnować go winni Gucwińscy!

    Poka nowy fryz!

    ReplyDelete
    Replies
    1. A narrację powinna czytać Krystyna Czubówna.

      Delete
  7. No jasne, i wszystkie przyległości. A teraz czeka na czytanie to (uwaga, , niekrytptoreklama)
    https://www.znak.com.pl/ksiazka/niedzwiedzica-z-baligrodu-i-inne-historie-marcin-szumowski-144536

    ReplyDelete
  8. No i przesunęło mi omentarz, ktory miał być po Wajraku :(

    ReplyDelete