Image Slider

909-911

[28-30 Sep 2011] (...) Trzydzieści stopni w cieniu. Sandały i sukienki. Planowałam obejść wszystkie charytatywne śniadania we wsi. Już z pierwszego, w Domu Spokojnej Starości, należało się pospiesznie ewakuować. Ktoś ustawił pryzmę ciastczanych, charytatywnych babeczek z kremem i kandyzowaną wisienką na niskim stoliku do kawy. Jak raz w zasięgu teleskopowych rączek. Nieporozumienie. Dynia odniosła...

907-908

[26-27 Sep 2011] (...) Tao według Dyni. - mammamamamaMA! [czytaj: kot] Kot przezornie pada na ziemię i udaje padlinę. Dynia przykuca i patrzy. Kot wstrzymuje oddech. Dynia skrada się w kierunku ogona. Kot ma zapaść. (Dziecko zostaw kota! Zostaw!) - mammamamamaMA! [czytaj: padalec] Padalec przezornie jak wyżej. Padlinę. Dynia przykuca i patrzy. Padalec wstrzymuje oddech. Dynia skrada się w kierunku...

906

[25 Sep 2011] (...) Z notatek ochronki: ‘Dynia ostentacyjnie odmówiła udziału w pracach ręcznych, gdy okazało się, że plastelina jest niejadalna.’ Rodina chyba z niej nie będzie. Skupmy się na malarstwie współczesnym. (...) Zniosłam smród metanowych krów, odór świń trzymanych na polach w chlewikach o kształcie przeciętej na pół metalowej konserwy, zniosłam migrację żab od sąsiada, kota ze sraczką...

901-905

[tydzień Sep 2011] (...) Dynia jest modelowym obiektem badawczym. Personel u Świętego Tomasza, oddział Śnieżna Sowa,oniemiał. Dynia bez łez, smarków i protestu pozwoliła zmierzyć sobie zawartość wody, zamazać długopisem obie ręce, osmarować alergenami, a na samym końcu oddała krew nauce. (Grupa kontrolna w badaniach nad nietolerancją pokarmową.) Na tle innych rozdartych dziatek, Dynia ze swoimi...

898-900

[17-19 Sep 2011] (...) Dynita i Rubenito. Bonnie i Clyde. Rubenito otwiera nam kuchenne drzwi i kwicząc galopuje na salony, by oznajmić, że Ap Ap jest tutaj. ‘Ap Ap! Aqui!’ (Mierda! Rubenito poprawnie używa okoliczników miejsca!) Obecność Ap Ap podkreśla drogowskazem wyciągniętej ręki. Tam Madryt, tam La Mancha, tam Ap Ap. (Rubenito święcie wierzy, że Ap Ap to prawdziwe imię Dyni. Oto skutki uboczne...

896-897

[15-16 Sep 2011] (...) Potrafi wejść na ślizgawkę pod prąd i profesjonalnie zeń zjechać. Ogarnęła topografię terenu. Już wie, że przez furtkę w ogrodzie można wyjść na ulicę, skręcić za rogiem, wejść do domu, przejść przez korytarz, jadalnię, wyjść do ogrodu, przez furtkę w ogrodzie na ulicę, za rogiem, do domu, korytarz, jadalnia, ogród, furtka, ulica, róg, korytarz, jadalnia... Ad infinitum. Łatwo...

895

[14 Sep 2011] (...) Z krótkiego pobytu w RFN wyniosłam przekonanie, że omyliłam się obierając tę, a nie inną ścieżkę zawodowej kariery. W każdym możliwym supermarkecie brano mnie bowiem za subiekta. Co gorsza, na tej podstawie żądano szczegółowych informacji. Możliwe, że dlatego, iż przemieszczałam się wśród półek z kartonowym pudłem (zakupy miały format hurtowy: tysiąc batoników muesli dla Dyni,...

892-894

[11-13 Sep 2011] (...) Motto: Głupi telefon, bo tonie. Znalazłam telefon na środku suchej, kuchennej podłogi. Pływał w pokrowcu. - Jak, jak? – pytam. - Jaką nadprzyrodzoną siłą? Nasikała? Napluła do środka? Odkręciła kran, wyjęła z szafy lejek, podciągnęła hydraulikę i chlup? Akwarium z pikseli? Wystarczyła jej nanosekunda. Oka mgnienie. Po dwudziestu czterch godzinach i dzięki suszarce do włosów...

888-891

[7-10 Sep 2011] (...) Pierwszego października roku 2009 razem z elektroniczną frazą ‘you are pregnant, you are pregnant’ wręczyłam Norweskiemu książkę Fatherhood. The Truth., gdyż (i) liczyłam, że Norweski zapłonie potrzebą studiów nad zaistniałym stanem rzeczy, którego ostatecznie był bezpośrednim sprawcą, (ii) gdyż książkę napisał mężczyzna i oczekiwałam mentalnego braterstwa broni, (iii) gdyż...

886-887

[5-6 Sep 2011] (...) W ramach samodoskonalenia zawodowego pocinam z ezą przez miejscowe szpitale. Szpital w X.  Zła dzielnica. W poczekalni większość etniczna z Karaczi, panie z Bollywood oraz grupka rodaków rozwleczona po krzesłach w typowej pozie: czy cierpi pan na jakąś rzadką chorobę krocza. Ożywiłam anemicznego konsultanta stosownie omdlewając. Zbieg okoliczności, tym razem ostre przeziębienie,...

885

[4 Sep 2011] (...) Z podwórka Norweski przyszedł intelektualnie znokautowany. - Stoję pod ślizgawką i instruuję Dynię, że lezie pod prąd (przyp. kaczki: gibony nie zjeżdżają, gibony się pną), a tu wyłazi taka mała szczerbata, na oko cztery-pięć lat, oczka złośliwe, kolana obdarte, balony z gumy puszcza nosem i pyta ‘Do you know THERESA GREEN?’, WTF???! – myślę, jaka kurna Theresa? I mówię, że nie...

883-884

[2-3 Sep 2011] (...) Idąc tropem mokrej plamy na suficie odkryłam, że mamy w łazienkowej podłodze króliczą norę, przez którą przeszłaby nie tylko Alicja, nie tylko Biały Królik, ale i reszta obsady. Na raz. Ławą. W formie demonstracji. Ojej, ojej, wielkie mecyje, ktoś budując łazienkę przyoszczędził na podłodze za klozetem. W takim tonie wypowiedział się zawezwany do nory Cieć. (Przyoszczędził...

882

[1 Sep 11] (...) Myślałam. Tym razem na pewno. Na pewno. Na pewno. Nie ma siły. Dydko jej się przyśni. Musowo. Amatorka greckiej kuchni. Pożarła dwie lub trzy solidne garście krowy z rożna, przekąsiła surową cebulą, dobrała się do oliwek, zanurzyła ręce po łokcie w misce tzatziki. Wcześniej zjadła pół słoika knödli z buntem Gemüse i bioterapeutycznym kurczęciem. Zjadłaby i słoik, ale udaremniłam. Udaremniłam,...