Image Slider

614

[7 Nov 2010]
614.

(...)
Pięć miesięcy.
Położona na brzuchu Dynia obraca się jak kebap.
Wtedy, gdy ma na to ochotę.
Gdy nie ma ochoty, udaje, że śpi (choć jednym okiem zawsze skanuje okoliczności).
Myśli pewnie, że obwąchamy ją jak niedźwiedzie, potraktujemy jak padlinę i pójdziemy dalej szukać niewinnych ofiar gimnastyki dla niemowląt.
Pięć miesięcy.
Nadal uważa mnie za Trzech Tenorów i rozpromienia się, gdy zawodzę ‘Oh, The grand old Duke of York, He had ten thousand men...’ lub ‘Half a pound of tuppenny rice...’.
(Nieprzeliczone zasoby tutejszych nursery rhymes zawstydzają moje słowiańskie muzyczne dziedzictwo – Bogurodzicę, kotka na płotku i gwiazdkę z nieba.)
Pięć miesięcy.
Książka może być bez obrazków, ale słowa winny się rymować, a każdy z bohaterów mówić innym głosem.
Jak w filmach z niemieckim dubbingiem.
(Jaka szkoda, że nie mam pod ręką komedii Fredry, byłyby jak znalazł.)
Pięć miesięcy.
Dwadzieścia tygodni.
Dziś podciągnięta za ręce najpierw usiadła, potem wbiła pięty w dywan i wstała.


©kaczka

613

[6 Nov 2010]
613.

(...)
Lateksowa Zofia La Żyrafa ma wyjątkowo nieinteligentny wyraz pyska, kaprawe oczka, przeciętną aparycję, przyduszana emituje z trzewi trudne do zniesienia piski, lecz oddać jej trzeba, działa na ząbkujące niemowlę jak waleriana na kota.
Żucie wulkanizowanej, kauczukowej żyrafy Zofii wprowadza Dynię w regularny trans.
Cóż oni sypią w tę Zofię?
Kokainę? Relanium? Haszysz? Roquefort? Brie? Żabie udka?
Cóż jest takiego w Zofii (z całą pewnością nie szarm i nie uroda!), że jednym kopytem odejmuje całą niedolę fantomowych zębów?
Chapeau bas!

©kaczka

612

[5 Nov 2010]
612.

(...)
Norweski wrócił w środku nocy zadłużony na kilka tysięcy euro.
W czekoladowych banknotach.
(- Będziecie musieli tedy objechać wszystkie Lidle w hrabstwie? – pytam, bo wujowi Robrojowi też ponoć karta nie szła -  Czy planujecie napad na fabrykę Willy’ego Wonky?)
Cóż oni tam pili pod te banknoty? Nie wiem.
Ale dość prznikliwy pisk torturowanej żyrafy Zofii odmalował o poranku na Norweskim, mocno pozieleniałym obliczu prawdziwe cierpienie.
Mogłyśmy wstąpić dziś na kawę z Matkami Stowarzyszonymi, ale w ramach prowadzonych studiów religioznawczych udałyśmy się do Katolików.
Katolicy w ofercie mieli wyłącznie Ostatnią Wieczerzę.
Dyni się podobało.
Wytrwała w pełnym skupieniu i zaraźliwym zadowoleniu całe dwa kwadranse.
- Have you just drugged her?  - pytały parafianki konwertowane na Dynizm jednym bezzębnym uśmiechem.
... zapamiętać, aby żadnej z nich przenigdy nie prosić o opiekę nad dzieckiem...

(...)
W przyszłym tygodniu spotykamy się z zarządcą grupy ‘Orzeszki’ wycenioną przez Ofsted na dwa oraz z opiekunką do dzieci wycenioną przez Ofsted na jeden.
Jak raz BBC ogłosiło wczoraj, że raporty Ofstedu kłamią.

©kaczka

611

[4 Nov 2010]
611.

(...)
Środa u Baptystów.
Przy kawie.
Baptyści doprowadzili Dynię na krawędź religijnej ekstazy połyskliwą, upiornie tandetną, różowo-lazurową tkaniną imitującą staw oraz kompletem pluszowych kaczek.
Dziatki szarpały tkaniną, pluszowymi kaczkami targało tsunami, pod koniec kompletu piosenek o zbiornikach wodnych i ich mieszkańcach wydawało się, że będę zmuszona odpiłować ręce Dyni, aby ponieść Dynię do domu.
Niosłam, a zrozpaczona rozłąką z różowo-lazurową tkaniną Dynia-Furia buczała jak kuter rybacki we mgle.
Teraz śpi.
Dynia, najsłodsza z bułek, uciemiężona fantomowymi zębami.
Norweski poszedł grać w hazardowe gry karciane.
Zabrał ze sobą pięćset euro.
W czekoladowych banknotach o niskich nominałach.

©kaczka

610

[3 Nov 2010]
610.

(...)
Środa u Metodystów.
Metodyści podali do kawy (a jakże!) ogromny kłąb muślinowych, kolorowych szalików oraz szeleszczące arkusze srebrnej folii prawdopodobnie podprowadzone z Apollo 11.
Jeśli wniebowzięcie per se stanowi nadrzędny cel Metodystów jako grupy religijnej to  Dynia wyrobiła im dziś roczne normy.

(...)
Tuż przed wyjazdem z Republiki Federalnej pobiegłam do spożywczego i na oślep zgarnęłam z półek najprzeróżniejsze obiadowe fiksy.
Fiks do słonia, słoniny, koniny, wołowiny, wieprzowiny, drobiny, nakarmienia rodziny.
Wszystko Mindestens haltbar bis, Zutaten oraz Guten Appetit.
Dzięki temu od kilku dni gotuje u nas Herr Google Übersetzer.
Ze zmiennym powodzeniem.

(...)
Od tego, że już za pół roku muszę zostawić Dynię (z kim? gdzie? jak?) i wrócić do pracy, mam w żołądku coraz większy kamień.


©kaczka

609

[2 Nov 2010]
609.

(...)
Wtorek.
We wtorki mamy wolne.
We wtorek jedną ręką pcham wózek, a drugą ciągnę za sobą przez wieś torbę z Ikei wypchaną po brzegi szklanymi butelkami.
Recykling.
Winnam go uprawiać po zmroku, bo złe wrażenie czyni matka niemowlęcia pozbywająca się dwóch tuzinów butelek po alkoholu.
Kiedy, u licha, wypiliśmy tyle mętnego piwa?

(...)
Uwolnione od butelek pijemy kawę.
Same.
Dynia stoi na moich kolanach, oczy Dyni tuż nad moim ramieniem, Dynia śmieje się do świata zza barkowego szańca.
Świat, tym razem w osobie lokalnego oddziału policji, śmieje się do Dyni.
Potem Dynia robi plask, rozsiada się i wyciąga ręce ku Dolinie Muminków.
Ftrasznie fmieszy ją Fopik i Fopcia.

©kaczka

608

[1 Nov 2010]
608.


(...)
Poniedziałek.
Dziś w karneciku...
Siedzimy, a jakże przy kawie, tuż po aktywnej sesji dziecięcych przyśpiewek w bibliotece.
(Dużo było up i down, a Dynia wszak nie chudnie.)
Siedzimy, a jakże przy kawie.
(- Bez farfocli cynamonu i bez pudru czekolady, prawda? – triumfuje kelnerka. – Pamiętałam!
Bez urazy, ale przy tej częstotliwości ...)
Siedzimy.
Kawa jest bez pudru i farfocli.
Rubenito łyska białym zębem.
Klaudyna dekapituje kultową żyrafę Zofię.
(Kultowa Zofia la Żyrafa, od której uzależniają się ząbkujące niemowlęta to niewątpliwie odwet Francuzów za Waterloo. Przypuszczam, będąc naocznym świadkiem prób rozszarpania żyrafy na strzępy przez grupę zdesperowanych bezzębnych, że żyrafa Zofia ma we wnętrznościach niemowlęcą kocimiętkę.)
Dynia sięga sobie garścią do któregoś z licznych żołądków.
Od ślinowej wilgoci w powietrzu łupie mnie w kościach.
Siedzimy, a jakże przy kawie.
Siedzimy i ziewamy.
Kawą zalewamy zmianę czasu.
Zegary biologiczne naszych dziatek rozpaczliwie trzymają się lata.
Przezornie milczę, by nie skończyć jak żyrafa Zofia.
Czym jest bowiem pobudka o szóstej w nocy w porównaniu z kompletem pobudek Rubenita?
Tych między drugą a czwartą.


(...)
Pepparkakkor, lussekatter, czy kanelbullar?


(www.lindex.com)



©kaczka